Protesty odbywają się przed gmachami urzędów wojewódzkich. Oprócz nauczycieli uczestniczą w nich m.in. politycy PO, PSL i .Nowoczesnej. Według ZNP planowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reforma w oświacie "to cofnięcie się w czasie do roku 1999 i powrót do systemu zupełnie nieodpowiadającego współczesnemu rozwojowi cywilizacyjnemu".
"My, jako pracownicy oświaty i rodzice, którym leży na sercu dobro dzieci, nie możemy wyrazić na to zgody! Połączeni wspólną troską o tworzenie jak najlepszych standardów programowych i organizacyjnych dla dobrej edukacji młodego pokolenia Polaków, opowiadamy się za racjonalnym i odpowiedzialnym doskonaleniem systemu oświaty" – czytamy w petycji ZNP, którą opublikowano na stronie internetowej związku.
Protestujący domagają się m.in. wzrostu wynagrodzeń oraz "dostosowania systemu kształcenia i doskonalenia nauczycieli do wyzwań współczesnej szkoły". "Nie akceptujemy działań zmierzających do ideologizacji szkoły. Takie próby niestety już są podejmowane. Szkoła musi pozostać przestrzenią wolną od wszelkiej indoktrynacji ideologicznej" – oświadcza ZNP.
Po spotkaniu ze związkowcami szefowa MEN Anna Zalewska uspokajała nauczycieli, mówiąc, że "pracy będzie więcej, niż jest w tej chwili". Jak przekonywała, przygotowywana przez resort reforma edukacji jest "przemyślana i odpowiedzialna". Prezes ZNP Sławomir Broniarz mówił z kolei, że Zalewska nie uwzględniła postulatów nauczycieli i odpierał zarzuty o jego związki z Komitetem Obrony Demokracji.
dmc/ZNP/TVP Info