Czy to, co dzieje się z opozycją skłania do tezy, że Prawo i Sprawiedliwość ma już wygraną w kieszeni?
Prof. Norbert Maliszewski: Absolutnie nie postawiłbym tak kategorycznej tezy. Co więcej, ja mam wrażenie, że w kręgach opozycji liczy się na tzw. pyrrusowe zwycięstwo PiS-u.
Na czym miałoby to polegać?
Na tym, że wszyscy mówić będą, że pewna jest wygrana PiS-u. Że wyborcy będą zdemobilizowani, nie będą czuli zagrożenia likwidacją programów społecznych wprowadzonych przez PiS, takich jak 500 plus. Nie będą po prostu wierzyć w zmianę rządu. I opozycja liczy na to, że przy braku mobilizacji wyborców PiS, jednocześnie wejdzie do Sejmu wiele ugrupowań – oprócz Koalicji Obywatelskiej także lewica, Polskie Stronnictwo Ludowe, Kukiz’15, może Konfederacja. Wtedy nagle zabraknie partii, które nie przekraczają progu, przez co zabierają jednak głosy i promują zwycięzcę. W takim scenariuszu wiele podmiotów przeszłoby próg. PiS uzyskałoby owszem najlepszy wynik i najwięcej miejsc w Sejmie, ale nie sprawowałoby władzy, bo nie miałoby w parlamencie większości. Byłoby to pyrrusowe zwycięstwo.
Ale uważa Pan, że to faktycznie istniejący plan opozycji?
Myślę, że opozycja gdzieś tam po cichu liczy na taki scenariusz. Jest to wariant zastępczy wobec niezrealizowania planów jednej listy opozycyjnej. Politycy opozycji nie mówią o tym głośno, ale gdzieś taki scenariusz istnieje.
Na ile jest realny?
Trzeba pamiętać o tym, ze szanse na jego realizację są bardzo małe.
Dlaczego?
Ponieważ prawdopodobnie będzie zachodził trend bardziej korzystny dla partii rządzącej – to znaczy kampania będzie wywoływać coraz większe emocje, a scena polityczna będzie się coraz bardziej polaryzować. To oczywiście promować będzie największe partie, co już widać po pierwszych sondażach prekampanijnych. Zyskują w nich PiS i Platforma. A jeśli one zyskują, to tracić będą ugrupowania okołoprogowe, takie jak PSL, czy Kukiz’15. A im wyższa frekwencja tym mniejsza szansa na przekroczenie progu przez niewielkie ugrupowania. A więc scenariusz jest mało realny, ale opozycja na pewno nie składa broni.
Nie składa broni, ma swój plan, jednak wszyscy mają poczucie, że te szanse na wygraną są raczej mizerne.
Jest takie poczucie i wynika ono z faktu, że opozycja od dłuższego czasu jest w głębokim kryzysie. Po pierwsze nie było przywódcy, który potrafiłby jednak stworzyć szeroką koalicję. Po drugie nie udało się odrobić prac związanych z programem. Pojawiły się jakieś pomysły, ale tak niedopracowane, że pogłębiły jedynie wrażenie braku wiarygodności. I teraz będziemy mieli do czynienia z chaosem. Dwa miesiące przed wyborami toczyć będzie się na opozycji spór. A to o kształt list wyborczych, a to o sprawy ideologiczne, na przykład o to, czy popierać LGBT czy też nie. Grzegorz Schetyna, by utrzymać władze w Platformie będzie starał się zachować wrażenie, że jest jedynym liderem opozycji, postara się wygrać z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie. Wracając do scenariusza, w którym PiS wygrywa, ale nie rządzi to jest on mało realny. Ale na pewno istnieje.
Czytaj też:
Kłopotek: Schetyna nigdy nie będzie liderem opozycji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.