Damian Cygan: Jak pan ocenia słowa abp. Marka Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie"?
Tomasz Terlikowski: To było nawiązanie do wiersza Józefa Szczepańskiego "Ziutka" zatytułowanego "Czerwona zaraza", który wszyscy znamy. Z perspektywy konserwatywnego katolika słowa abp. Jędraszewskiego są dość oczywiste. Najpierw był marksizm, który zalał Polskę, niszcząc fundamenty naszej kultury. Teraz jest neomarksizm, czyli m.in. ideologia LGBT. Zatem nie widzę powodów do wielkiego wzburzenia. Słowa abp. Jędraszewskiego są po prostu wyrażeniem mocnej, oczywistej prawdy, że nie może być kompromisu między ideologią LGBT a chrześcijaństwem.
Wypowiedź arcybiskupa padła w czasie kazania na mszy upamiętniającej ofiary Powstania Warszawskiego. Co ma wspólnego jedno z drugim?
Abp Jędraszewski wyjaśnił, że powstańcy walczyli o wolność dla Polski, zarówno od okupacji niemieckiej, jak i sowieckiej. Czyli sprzeciwili się dwóm wielkim ateistycznym ideologiom – nazizmowi i komunizmowi. Dzisiaj, żeby zachować wolność myślenia, sumienia czy wychowania naszych dzieci trzeba się sprzeciwić ideologii neomarksistowskiej, która wchodzi drzwiami i oknami, także za sprawą instytucji unijnych.
Uważa pan, że ideologia LGBT niesie za sobą tak potworne zagrożenia jak nazizm czy komunizm?
Niewątpliwie bardzo głęboko niszczy rodzinę. Odbiera nam wolność. Nie pozwala mówić o pewnych rzeczach. Wpływa na zachowania wielu ludzi. I wreszcie, element marksizmu kulturowego, czyli promocja aborcji. Rocznie w wyniku aborcji ginie 45–50 mln dzieci. Proszę sobie przemnożyć te liczby. Wychodzi na to, że w ciągu dwóch lat przez aborcję ginie więcej dzieci, niż zginęło ludzi w czasie całej II wojny światowej.
Na Facebooku napisał pan, że "Kościół będzie za mało wiarygodny w swojej (słusznej) walce z ideologią LGBT, dopóki sam nie rozliczy się z homolobby i homoseksualnym molestowaniem w swoich szeregach". Mocne słowa.
To jest dość oczywiste. Jeżeli cały czas nierozliczone są skandale homoseksualne wewnątrz polskiego Kościoła, czego przykładem jest sprawa abp. Juliusza Paetza, to trudno się spodziewać, że głos sprzeciwu wobec ideologii LGBT będzie brzmiał tak mocno, jak mógłby brzmieć. Szczególnie, że abp Jędraszewski, człowiek naprawdę o dużych zasługach, pochodzi z Poznania i był biskupem pomocniczym u abp. Paetza. Powiem tak: nie można jasno i wyraziście sprzeciwiać się ideologii LGBT, nie przyjmując jednocześnie tak samo twardej postawy wobec homolobby w Kościele. Bo to są dwie strony tego samego zjawiska i żeby zachować wiarygodność, trzeba tym obu problemom sprzeciwiać się z taką samą mocą.
Temat LGBT nie schodzi ostatnio z pierwszych stron gazet i serwisów informacyjnych. Ostatecznie to bardziej pomoże czy zaszkodzi temu środowisku?
Oczywiście, że pomoże. W wymiarze społecznym środowiska LGBT już wygrały swoją wojnę. Większość młodych ludzi jest po stronie przynajmniej części postulatów LGBT, szczególnie dziewczęta. Zatem nieschodzenie z pierwszych stron gazet to bardzo sprawna strategia. Oczywiście część społeczności LGBT jest bardziej radykalna, część mniej. Kilka dni temu konserwatywny think tank, Klub Jagielloński, opublikował tekst, z którego wynika, że chce się zgodzić na konkubinaty jednopłciowe. To pokazuje, że środowisko LGBT prowadzą bardzo skuteczną promocję swojej ideologii, która przekonuje także ludzi o prawicowych poglądach. W związku z tym, jeśli ktoś liczy na to, że rąbanka, jaką wywołała społeczność LGBT, przyniesie jej odwrotny skutek, to się myli. Dopóki środowiska konserwatywne i Kościół nie przedstawią własnego, pozytywnego punktu widzenia, a będą się jedynie sprzeciwiać i odpowiadać na zarzuty, dopóty tamta strona będzie wygrywać.
Czytaj też:
Krzysztof Luft o abp. Jędraszewskim: Skończony cymbał
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.