Zagadka śmierci Raoula Wallenberga. Kto zabił słynnego obrońcę Żydów?
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Zagadka śmierci Raoula Wallenberga. Kto zabił słynnego obrońcę Żydów?

Dodano: 

Strzałokrzyżowcy nie próbowali się tam dostać?

Nie, bo Mikó obsadził budynek swoimi ludźmi. Uzbrojonymi w broń maszynową żołnierzami, którzy byli jednocześnie zaprzysiężeni w ruchu oporu. Hazai Bank został zamieniony w małą twierdzę. Dopiero w połowie lutego, gdy Budapeszt skapitulował i został zajęty przez Armię Czerwoną, do hotelu wkroczyli bolszewicy. Nie przejmowali się eksterytorialnością szwedzkiej placówki. Załatwili to po swojemu – hotel splądrowali, a drzwi sejfu wysadzili za pomocą trotylu. Zabrali wszystko, co było w środku. Kosztowności, dolary, ale przede wszystkim dokumenty katyńskie.

Ilu Żydów uratował Wallenberg?

Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. W Budapeszcie uratowano dziesiątki tysięcy Żydów, ale nie było to dzieło jednego człowieka. Na tym polu świetną robotę wykonywali Szwajcarzy, Watykan i Czerwony Krzyż. Gdy Wallenberg przybył do Budapesztu w lipcu 1944 r., wielu ludzi już pomagało Żydom.

Jak wyglądała wtedy sytuacja węgierskich Żydów?

Zacznijmy od tego, że węgierski przywódca, regent Miklós Horthy, długo opierał się niemieckim żądaniom wydania Żydów. Niestety w marcu 1944 r. Niemcy dowiedzieli się o jego planach przejścia na stronę aliantów i zajęli Budapeszt. Wymusili na nim zmianę rządu na uległy wobec Rzeszy. Wtedy ruszyły deportacje Żydów do Auschwitz, w sumie wywieziono ponad 400 tys. ludzi. W lipcu Horthy stanął jednak na nogi, jego pozycja się wzmocniła. Wydał rozkaz, żeby wstrzymać wywózki. Adolf Eichmann szalał ze wściekłości.

Czyli gdy Wallenberg przybył do Budapesztu, największe zagrożenie minęło?

Rzeczywiście wydawało się, że Żydom już nic poważnego nie grozi. Wallenberg w pierwszych tygodniach robił więc to, co każdy nowo przybyły dyplomata. Składał wizyty, chodził na rauty, poznawał nowy kraj i nowe miasto. Umawiał się na randki z dwiema dziewczynami. Potem nadszedł październik 1945 r. Horthy po raz kolejny próbował zerwać z Osią i Niemcy znowu interweniowali. Doprowadzili do puczu, w którego efekcie władzę przejęli strzałokrzyżowcy. Faszystowska, antysemicka organizacja wzorowana na NSDAP.

Co to oznaczało dla Żydów?

Kłopoty. Znowu zaczęły się deportacje, choć tym razem nie do Auschwitz, bolszewicy byli już zbyt blisko tego obozu. Żydów przepędzono więc do obozów pracy na terenie Austrii. Na ulicach rozpoczęły się polowania na nich.

Wtedy Wallenberg wkroczył do akcji.

Tak. Zaczął od metod legalnych. Czyli wydawał Żydom szwedzkie paszporty, które chroniły ich przez deportacją. W sumie 4,5 tys. Potem starał się przekupywać niemieckich i węgierskich urzędników. Czasami ich straszył, że jeśli mu nie pomogą, to po wojnie staną przed sądem jako zbrodniarze wojenni.

Czy to prawda, że przekupił samego Eichmanna?

Historycy się w tej sprawie spierają. Nie ma jednak niezbitych dowodów na to, że ci dwaj mężczyźni się spotkali.

Wróćmy więc do działań Wallenberga.

To był niesamowity organizator, człowiek o niespożytej energii. Stworzył olbrzymią siatkę pomocy, do której wciągnął kilkaset osób. Wynajął lub kupił kilkadziesiąt budynków. Powiesił na nich szwedzkie flagi i ogłosił, że to terytorium neutralnego państwa. Nadawał im rozmaite nazwy: Biblioteka Szwedzka, Instytut Szwedzki i tym podobne.Oczywiście były to schronienia dla Żydów.

Szwedzka flaga gwarantowała nietykalność?

Na początku tak. Niemcy szybko jednak się zorientowali, co robi ten młody dyplomata. I pod koniec wojny wiele budynków Wallenberga zostało zaatakowanych przez SS i strzałokrzyżowców. Doszło wtedy do wielu zaciętych bitew, oblężeń. Szwedzkie budynki były bowiem chronione przez węgierskich żołnierzy, którzy byli zaprzysiężeni w ruchu oporu. Do jednej z najsłynniejszych bitew doszło w hotelu, w którym Wallenberg umieścił żydowskie dzieci. Szturm strzałokrzyżowców udało się odeprzeć.

Węgierski ruch oporu? To w Polsce rzecz mało znana…

Węgry, pod wodzą regenta Horthyego, walczyły z bolszewizmem u boku III Rzeszy. Byli jednak ludzie, którym ten kurs nie odpowiadał. Założyli oni podziemną organizację, która orientowała się na aliantów zachodnich. Nie była oczywiście tak silna jak Armia Krajowa, nie cieszyła się takim poparciem. W szeregach tej konspiracji zaprzysiężonych było jednak sporo oficerów węgierskich sił zbrojnych.

Między innymi wspomniany przez pana Zoltán Mikó.

Tak. Mikó nie tylko przydzielił swoich ludzi do obrony szwedzkich budynków, lecz także zapewnił Wallenbergowi ochronę osobistą. Żołnierze związani z ruchem oporu towarzyszyli mu dzień i noc. Jeździli, obwieszeni bronią maszynową, na stopniach jego limuzyny. W ostatnich tygodniach przed wkroczeniem Sowietów na ulicach zrobiło się naprawdę groźnie. Strzałokrzyżowcy wprowadzili rządy terroru.

Czy rzeczywiście życie dyplomaty było zagrożone?

O, tak. Na Wallenberga został wydany wyrok. Strzałokrzyżowcy stworzyli nawet specjalne komando egzekutorów, które jeździło po mieście ciężarówką. Ludzie ci mieli zdjęcie szwedzkiego dyplomaty. Gdyby go zobaczyli, mieli strzelać bez ostrzeżenia. W efekcie Wallenberg musiał co noc spać w innym mieszkaniu. To było dla niego bardzo stresujące. Był wyczerpany psychicznie.

Metody Wallenberga zawsze działały?

Oczywiście nie wszystkich Żydów udało mu się uratować. Strzałokrzyżowcy i Niemcy byli bardzo bezwzględni. Jest taka głośna sprawa, która akurat na szczęście skończyła się happy endem. Otóż strzałokrzyżowcy wtargnęli do jego budynku i porwali 100 Żydów znajdujących się pod opieką Szweda. Zaprowadzili ich nad Dunaj, żeby ich rozstrzelać. W ostatniej chwili na miejsce przybyli jednak sojusznicy Wallenberga, czyli funkcjonariusze budapeszteńskiej policji. Udało im się odbić Żydów. Strzałokrzyżowcy wycofali się, gdy zobaczyli, że policjanci są lepiej uzbrojeni.

Sytuacja w Budapeszcie przypominała Dziki Zachód. Górą był ten, kto miał większą spluwę.

Dokładnie. Dla Żydów to było piekło na ziemi. Zresztą nie tylko dla Żydów. Strzałokrzyżowcy rzucali się również na młodych Węgrów. Zarzucali im tchórzostwo, dezercję. Pytali, dlaczego nie są na froncie. Budapeszt był otoczony przez Sowietów. Strzałokrzyżowcy wiedzieli, że są skończeni, i wpadli w amok. Postanowili przed własną śmiercią zabić tylu wrogów, ilu się dało. Na domiar złego gangi bandytów plądrowały sklepy, demolowały miasto. Na szczęście w Budapeszcie byli tacy ludzie jak Wallenberg, którzy starali się pomóc najbardziej zagrożonym. Ironią losu jest to, że ostatecznie nie został zamordowany przez Niemców, ale przez sowieckich „wyzwolicieli”.

Piotr Zychowicz

Gellert Kovacs jest węgierskim historykiem pracującym w Szwecji. Napisał między innymi książkę na temat działań Raoula Wallenberga „Zmierzch w Budapeszcie”. Monografia ukazała się na razie w Szwecji i na Węgrzech.

Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Czytaj także