Maja Ostaszewska słynie z niechęci do prawicy i partii rządzącej. Aktorka wiele razy brała udział w medialnych akcjach sprzeciwu wobec rządu, protestach, a także nawoływała do obrony praw zwierząt, które w jej opinii mają być naruszane. Polityczne zaangażowanie aktorki stało się już popularnym motywem żartów i memów.
Tym razem Ostaszewska gościła w programie "Tomasz Lis" na antenie Onetu. – Jeśli nie wybierzemy rzetelnych polityków, to będą nam psuli przyrodę, kraj, planetę – oceniła artystka.
Pytana przez Lisa o to, jak ocenia ostatnie cztery lata (rządy PiS) aktorka odparła: – Były koszmarne.
– Nie spodziewałem się takiego walca, że to będzie na taką skalę. Z taką pogardą, też złamaniem obietnic. Poza tym, co jest związane z mediami, sądami, ale również te obietnice w sprawie ochrony praw zwierząt. Nic nie zostało z tych obietnic dotrzymane. Nawet taki prosty zabieg, żeby psy miały dłuższe łańcuchy – tłumaczyła Ostaszewska. W jej ocenie, jeśli "PiS się rozpędzi", to może to mieć wpływ na wolność słowa w Polsce - PiS może bowiem zlikwidować dostęp do internetu.
– Zabierze dostęp do wolności słowa – powiedziała.
Aktorka jest też przekonana, że PiS zagraża polskim kobietom. Tę tezę opiera na fakcie, że do Sejmu skierowano obywatelski projekt ustawy o zakazie edukacji seksualnej w szkołach, oraz na przewidywaniach, iż "wróci temat zaostrzenia prawa aborcyjnego".
Czytaj też:
Czarzasty: Grzesiek, ugryź się w język, pomyśl zanim coś powiesz