Ogólnopolski strajk kobiet, panie na sztandarach niosą m.in. hasło „Służba medyczna, a nie watykańska”, a Magdalena Ogórek na swoim profilu zamieszcza zdjęcia z Watykanu, żadnego w czerni. Pani jest jeszcze kobietą lewicy?
W mojej kampanii wyborczej przedstawiłam program wolnościowy i nigdy nie wymachiwałam sztandarem aborcji. Obowiązujący kompromis, który został wypracowany w bólach, wydaje mi się rozsądny.
Kiedy właśnie protestujące tłumaczyły, że kompromis, który pani nazywa „rozsądnym”, jest zagrożony, a PiS nienawidzi kobiet i odbiera im prawa.
Tyle że to jest nieprawda. W każdej chwili można odnaleźć wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, w których twierdzi, że obecnie obowiązującej ustawy nie należy zaostrzać. I właśnie tak się skończyła cała sprawa. Projekt ostatecznie przepadł w Sejmie. Byłam tego pewna, bo wsłuchuję się w głos polityków. Nie chciałam w tym proteście uczestniczyć, bo od razu zawłaszczyła go opozycja. Do tej pory nie wykazywała się żadną skutecznością, nie przedstawiła żadnych kontrpropozycji w stosunku do tego, co robi PiS, jej działania osadzały się na jednym jedynym przesłaniu: „Chcemy wrócić do władzy”. Sprawa projektu „Stop aborcji” to był dla opozycji wiatr w żagle. Symboliczne było wystąpienie posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus, która przejęzyczyła się i skandowała: „Dość dyktatury kobiet!”.
Na ulice wyszło blisko 100 tys. kobiet w wielu miastach Polski. Uważa pani, że zostały zmanipulowane przez polityków opozycji?
Większość pań wyszła na ulice z najlepszymi intencjami. Ja im się zresztą nie dziwię. Część mediów bardzo podsyciła nastroje. Kobiety uwierzyły, że odbiera się im możliwość wyboru w sytuacjach etycznie skrajnych. Gdyby prawa kobiet były zagrożone, pierwsza wyszłabym
protestować, ale tak nie było. Źle się stało, że do prac w sejmowych komisjach nie przyjęto obu obywatelskich projektów, ale powtarzam – to była woda na młyn opozycji. Dostrzegam jednak dobre strony tego zamieszania. Cieszą mnie deklaracje pani premier, że państwo będzie wspierać matki, które urodziły dzieci z poważnymi wadami. W czasie mojej kampanii spotkałam się z kobietami, które wychowują dzieci głęboko niepełnosprawne. One podjęły heroiczną decyzję, godząc się na urodzenie dziecka, a państwo je zostawiło. Bardzo często są z tym dzieckiem same, bo ojciec odchodzi. Jestem za tym, by chronić życie, ale państwo musi pomagać kobietom w opiece nad tymi dziećmi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.