"Mieszkaniec Milanówka twierdzi, że podczas ciszy wyborczej przed drugą turą wyborów samorządowych w 2018 r. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło roznosiła plakaty ośmieszające jednego z kandydatów. Kiedy próbował ją zatrzymać, ugryzła go w rękę" – oto lead artykułu. "GW" opisuje wersję wydarzeń, w której kobieta "rzuciła się" na niewinnego mężczyznę i pogryzła go w rękę. Dopiero w drugiej połowie tekstu dowiadujemy się, że sama Turczynowicz-Kieryłło przekonuje, że została zaatakowana, broniła siebie i swoje dziecko, a po całym zajściu wezwała policję i poddała się obdukcji. Pogryziony mężczyzna postąpił tak samo, a oba postępowania ostatecznie umorzono z uwagi na "brak interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu".
Sama polityk jest oburzona artykułem "Wyborczej". "Gazeta Wyborcza sięgnęła dzisiaj bruku. Stanęła po stronie damskiego boksera przeciwko matce broniącej dziecko. Ukryła opinie lekarskie, że sprawca mnie dusił. Zataiła, że zaatakował nas zawodowy hejter, opisywany w mediach ogólnopolskich" – napisała na Twitterze. "Koniec Gazety Wyborczej. Stanęła po stronie przemocy przeciwko kobiecie" – dodała
Kurski odpowiada
Do sprawy odniósł się na Twitterze zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski.
"Szanowna Pani, proszę nie ostrzyć sobie zębów na @gazeta_wyborcza, której koniec ogłaszał już cały legion naszych fanów. Na szczęście, mimo chęci – to jeszcze nie Pani wyznacza w PL granice wolności słowa. Miast miotać obelgi, prosimy o wyjaśnienia, bo sprawa jest rozwojowa" –napisał.
twitterCzytaj też:
Turczynowicz-Kieryłło: "Wyborcza" stanęła po stronie damskiego bokseraCzytaj też:
Burza po artykule "Wyborczej". Ostry wpis Wybranowskiego