– Polskiemu rządowi i prezydentowi bym powiedział wprost: powinniśmy przełożyć wybory – wskazuje Hermeliński w rozmowie z serwisem Gazeta.pl.
Były szef PKW mówi o trzech kwestiach, które jego zdaniem uzasadniają taką decyzję: – Bo po pierwsze: nie wszyscy będą mogli głosować, skoro wielu wyborców będzie poddanych kwarantannie. Po drugie: będzie kłopot ze stworzeniem komisji wyborczych. Po trzecie: frekwencja będzie niska.
Na pytanie o to, czy logistycznie przełożenie głosowania wciąż jest możliwe, Wojciech Hermeliński odpowiada: – Logistyczna możliwość aktualnie jest, ale tak będzie tylko do etapu kompletowania komisji obwodowych, czyli na 21 dni przed wyborami – i tłumaczy: – Będzie trzeba zrekrutować ludzi do komisji wyborczych, a potem ich przeszkolić. Mamy ponad 27 tys. komisji obwodowych, a więc potrzeba ok. 300 tys. osób. Zawsze były kłopoty z kompletowaniem tych komisji, bo to właśnie na tych ludziach spoczywa ciężar kontaktu z wyborcami, a potem liczenia głosów. Członkowie tych komisji to zazwyczaj osoby starsze - emeryci, którzy chcą sobie dorobić dietami przysługującymi członkom komisji. Część z nich to osoby, które wielokrotnie już zasiadały w komisjach, więc mają duże doświadczenie. Obawiam się, że teraz te osoby nie będą się kwapić, by cały dzień spędzać w lokalu komisji, często niewietrzonym i przez ten cały dzień mieć kontakt z wieloma wyborcami. A potem jeszcze w nocy liczyć głosy.
Były szef PKW wskazuje, że osoby objęte kwarantanną nie mogłyby głosować. A to poważny problem. – Osoby objęte kwarantanną nie mogą wychodzić na ulice i iść do lokalu wyborczego. Faktycznie będą zatem pozbawione praw wyborczych, a przecież apogeum tej zarazy ma przypaść na połowę kwietnia – mówi Hermeliński portalowi Gazeta.pl.
Czytaj też:
Ciało znaleziono w lesie. Jest śledztwo ws. śmierci wnuka OlbrychskiegoCzytaj też:
"Bild": Z powodu koronawirusa brakuje Polaków zbierających niemieckie szparagi