Bułgaria jest jedynym państwem UE, w którym pandemia przybiera na sile, natomiast w Polsce, Rumunii, Szwecji i nienależącej do UE Wielkiej Brytanii liczba zakażeń koronawirusem utrzymuje się na stabilnym poziomie.
– Krajem, w którym cały czas widzimy wzrost (zakażeń), jest Bułgaria. Są też cztery kraje, gdzie nie widzimy znaczących zmian w ciągu ostatnich 14 dni, są to: Polska, Rumunia, Szwecja i Wielka Brytania. We wszystkich innych krajach zaobserwowaliśmy znaczący spadek – powiedziała Ammon w poniedziałek europosłom komisji środowiska zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności Parlamentu Europejskiego.
Kierowana przez nią unijna agencja ECDC analizuje i interpretuje dane z krajów UE dotyczące 52 chorób zakaźnych przy pomocy europejskiego systemu nadzoru. W ostatnim czasie prace ECDC skupiają się na koronawirusie SARS-CoV-2. Z danych tej organizacji wynika, że dotychczas na całym świecie odnotowano prawie 3,5 mln zakażeń, a prawie ćwierć miliona osób zmarło.
W Europie, gdzie potwierdzono prawie 1,4 mln zakażeń, najbardziej dotkniętymi krajami są: Hiszpania (217 466 przypadków), Włochy (210 717), Wielka Brytania (186 599), Niemcy (163 175) oraz Rosja (134 687).
Polska, gdzie wirus pojawił się później niż na Zachodzie, ma zdecydowanie mniej zakażeń - do poniedziałku było to 14 tys. potwierdzonych przypadków. Jednak - jak wynika z danych ECDC - dynamika rozprzestrzeniania się wirusa nie spadła dotąd na tyle, by móc powiedzieć, że jest on w odwrocie.
Szefowa ECDC mówiła, że działania podjęte przez władze różnych krajów, takie jak obostrzenia dotyczące wychodzenia z domów czy wprowadzenie obowiązku otrzymywania dystansu społecznego, zmniejszyły transmisję wirusa o 45 proc. od 8 kwietnia. – Wydaje się, że ta wstępna fala zakażeń minęła już punkt szczytowy i mamy w tej chwili spadek w większości państw UE – zaznaczyła.
Ammon podkreślała, że wiele ośrodków opieki dla osób starszych zostało bardzo mocno dotkniętych przez pandemię. – Proporcja zgonów w tego rodzaju instytucjach w niektórych państwach przekracza 50 proc. ogólnej liczby przypadków śmiertelnych – mówiła.
Dyrektor ECDC zastrzegła, że dane, które jej instytucja otrzymuje od państw członkowskich, zależą od tego, w jaki sposób przeprowadzają one testy. Zwróciła w tym kontekście uwagę, że na początku pandemii nie było wystarczającej ilości materiałów dla laboratoriów, by przeprowadzać testy na odpowiednią skalę.
Ammon odnosiła się też do odnotowanej większej liczby dzieci, które trafiały na oddziały intensywnej terapii w Wielkiej Brytanii i kilku innych państwach. Jak przyznała, nie jest jasne, jakie jest powiązanie między COVID-19 z chorobą Kawasakiego u dzieci. – To może być ewentualna długoterminowa konsekwencja innych infekcji – oceniła.
Szefowa ECDC zaznaczyła, że wciąż nie jest jasne, czy ludzie, którzy mają przeciwciała, bo przeszli zakażenie koronawirusem, mają odporność.
Ammon bez entuzjazmu wypowiadała się o noszeniu maseczek, zwracając uwagę, że tylko te specjalistyczne, typu FFP2 i FFP3, chronią przed wirusem, natomiast zwykłe maski chirurgiczne czy bawełniane nie chronią przed infekcją. – Nie ma zbyt wielu dowodów na to, jak noszenie masek może przyczyniać się do zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa – wskazała.
Co więcej - zauważyła - maski mogą wręcz zwiększać ryzyko, bo noszący je ludzie cały czas dotykają twarzy poprawiając zakrycie ust i nosa. Zdaniem Ammon maski nie powinny być jedynym środkiem mającym zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa, ale jednym z dodatkowych narzędzi wykorzystywanych w tym celu.
Czytaj też:
Wyborów jednak nie będzie 10 maja? Głos zabrał szef Kancelarii Premiera
Czytaj też:
Chiny: Trzy nowe przypadki COVID-19 i 13 nowych infekcji bezobjawowych