Już w najbliższą niedzielę powinniśmy dokonywać wyboru prezydenta RP na kolejne 5 lat. Tymczasem, jak wiele na to wskazuje, do tych wyborów nie dojdzie. Partia rządząca chciała, aby odbyły się one w formie korespondencyjnej. Takiemu rozwiązaniu sprzeciwia się nie tylko opozycja, ale także były już wicepremier Jarosław Gowin i część posłów z jego partii. To w gruncie rzeczy od ich decyzji ws. ustawy o głosowaniu korespondencyjnym, którą obecnie zajmuje się Senat, zależą losy majowych wyborów.
Konflikt pomiędzy posłami Porozumienia a Prawem i Sprawiedliwością z każdym dniem się zaostrza. Wczoraj szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski zapowiedział, że jeśli partia Gowina nie poprze głosowania korespondencyjnego, będzie musiała opuścić Zjednoczoną Prawicę. Natychmiast media zaczęły donosić o koncepcji skrócenia kadencji Sejmu i przeprowadzeniu przyspieszonych wyborów parlamentarnych razem z prezydenckimi.
Co na to posłowie Porozumienia? Zapewniają, że wciąż mają siłę, która może spowodować zablokowanie wyborów. Jednocześnie dodają, że "nie są niewolnikami PiS-u". Tymczasem, według najnowszych ustaleń RMF FM, posłowie Porozumienia nie mają zgodnego stanowiska ws. wyborów.
"Wśród polityków Porozumienia jest jednak grupa gotowa przejść do PiS-u. Są też osoby, które chciałyby walczyć o przejęcie przywództwa, po to, żeby partia odzyskała swój satelicki - względem PiS-u - charakter" – donosi rozgłośnia.
Czytaj też:
"To dla Kaczyńskiego najgorsza wiadomość. Wszystko się posypało". Najnowszy sondaż dot. wyborówCzytaj też:
Bielan uderza w Gowina? "Powiedziałem tyle, ile chciałem powiedzieć"