Uczestnicy zgromadzenia na placu Zamkowym nie stosowali się do wezwania o rozejście się. Funkcjonariusze otoczyli protestujących kordonem i zaczęli ich legitymować. Demonstranci byli prewencyjnie zatrzymywani. Policja użyła gazu łzawiącego.
"Niestety mamy do czynienia z przypadkami agresji wobec policjantów. W związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu" – poinformowała na Twitterze Komenda Stołeczna Policji. "Niestety pomimo obowiązującego zakazu zgromadzeń, na Placu Zamkowym w Warszawie zebrali się protestujący. Policjanci do uczestników kierowali komunikaty o zachowanie zgodne z prawem" – informowała Komenda na początku protestu.
Doszło do przepychanek. Funkcjonariusze próbowali odebrać demonstrującym banery.
Takie postępowanie służb krytycznie ocenia publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha. Jego zdaniem, nawet jeśli zgromadzenie było nielegalne, policja nie powinna zachowywać się tak brutalnie. "Jedna ogólna, ważna uwaga: nawet jeśli zgromadzenie nie zostało zarejestrowane, to nie oznacza automatycznie, że policja może je rozjechać pałami, gazem i czym tam jeszcze. A wydaje mi się, że niektórzy fani obecnej władzy wychodzą z takiego założenia" – napisał Warzecha na Twitterze.
twitterCzytaj też:
"Zlatuje się cała żulia z miasta". Ziemkiewicz ostro o starciach podczas strajku przedsiębiorcówCzytaj też:
Budka zapowiada interwencję ws. zajść w Warszawie. "Gdy władza się boi..."