Pod koniec czerwca kierowca jednego ze stołecznych autobusów miejskich, które obsługuje w Warszawie zewnętrzna firma – Arriva – nagle na wiadukcie mostu Grota-Roweckiego zjechał na bok i trafił w miejsce, gdzie nie zadziałały zabezpieczenia trasy. Autobus spadł na nasyp. Jedna osoba zginęła, a kilkanaście zostało rannych.
Krótko po wypadku podejrzewano,że przyczyną było zasłabnięcie czy zaśnięcie. Szybko jednak okazało się, że we krwi 27-latka wykryto amfetaminę. Jej stężenie było w organizmie tak duże,że organa ścigania postawiły mu zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym uwzględniający prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków. Tonie był koniec. W kokpicie rozbitego autobusu policjanci znaleźli – pod portfelem kierowcy – woreczek z narkotykami. Usłyszał więc też zarzut posiadania narkotyków.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.