Żądanie usunięcia Mosbacher z funkcji ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce jest, jak twierdzą posłowie Konfederacji, wynikiem publicznych i bezpośrednich ingerencji ambasador w sprawy polskie. Pięć z dziewięciu tych ambasadorskich "interwencji" dotyczyło obrony stacji TVN przed krytyką polityków i komentatorów. Ich zdaniem wypowiedzi Mosbacher naruszają konwencję wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych między państwami.
– Pani Mosbacher wielokrotnie wypowiedziała się krytycznie. Interweniowała w sprawie TVN i amerykańskiej firmy farmaceutycznej GymTech. Broniła również Ubera przed zmianami przygotowanymi przez resort infrastruktury. Wielokrotne ingerencje, które miały miejsce również w tym tygodniu, stanowią złamanie przepisów konwencji wiedeńskiej – stwierdził Robert Winnicki na konferencji prasowej.
Posłowie Konfederacji punktują również, ich zdaniem niedopuszczalne, krytyczne komentarze kierowane przez ambasador do polskich polityków, głównie partii rządzącej.
Czytaj też:
Wildstein: Polska pokazała im środkowy palec. Niech gniją we własnym bagnie
Równocześnie zaznaczają, że nie mają pretensji do rządu Stanów Zjednoczonych, ale do rządu polskiego, któremu zarzucają bierność i brak zdecydowanej reakcji.
– Są pewne granice, których przekraczać nie można, nie mamy pretensji do rządu USA. Mamy pretensje do rządu polskiego. Dlaczego rząd pozwala, by Polska była traktowana jak kolonia? Chcemy, żeby Polska była traktowana jak suwerenne państwo – mówili politycy Konfederacji.
Dlatego też posłowie zwracają się do polskiego rządu o uznanie ambasador Mosbacher za persona non grata.
– Dzisiaj nadszedł czas, żeby powiedzieć, iż akurat pani Mosbacher powinna być osobą niepożądaną, persona non grata w Polsce. Nie może być tak, że w XXI wieku wobec suwerennego państwa polskiego wysłannik Stanów Zjednoczonych zachowuje się jak ambasador Mikołaj Repnin w XVIII wieku – powiedział Robert Winnicki.