Nie cichną głosy po ostatniej wypowiedzi Janusza Gajosa. Znany aktor ostro skrytykował prezesa partii rządzącej nazywając go "małym człowiekiem, który jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części". – To jest zbrodnia – ocenił. Jak podkreślił, przykłady takich działań znamy z historii. – Tak powstawało to, co później nazwano hitleryzmem. To takie ordynarne wskazywanie jedną ręką. Jest ci źle? Powiem ci dlaczego: bo ten cię okrada. To straszne, ale działa. Logika, od której włos się jeży na głowie – mówił dalej.
Na jego słowa zareagowała europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek. Polityk stwierdziła, że widać, iż PRL oraz "Czterej pancerni i pies" odcisnęły "trwały ślad na mózgu Gajosa". "Bardzo przekonująco zagrał rolę zdegenerowanego prokuratura w filmie 'Układ'. Pewnie, to tylko przypadek" – wskazała. "A tak po ludzku, insynuacje prostaka – dodała była rzecznik PiS.
Teraz głos w sprawie postanowiła zabrać wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, która stanęła w obronie Gajosa. "Zakompleksiona władza wywołuje falę hejtu na każdego, kto ośmiela się mieć własne zdanie" – napisała na Twitterze. Jak podkreśliła, PiS nie znosi krytyki i nie znosi nazywania rzeczy po imieniu. "Stąd ich zmasowany atak na Janusza Gajosa" – wskazała.
"Doskonale wiemy kogo historia dobrze zapamięta. I nie będzie to pani Mazurek" – zakończyła była kandydatka KO na prezydenta.
Czytaj też:
Dziennikarz zwrócił prezydentowi uwagę na brak maseczki. Oto, co odpowiedział Andrzej Duda