Roman Giertych został zatrzymany przez CBA w czwartek. W piątek mecenas wraz z innymi osobami, m.in. biznesmenem Ryszardem K., usłyszał zrzuty dotyczące wyprowadzenia i przywłaszczenia ok. 92 mln zł ze spółki deweloperskiej. Podejrzanym grozi do 10 lat więzienia.
Jeszcze podczas przeszukania w domu Giertych zasłabł i trafił do szpitala. Jego pełnomocnicy uważają, że mecenasa przysłuchiwano, kiedy był nieprzytomny, a zarzuty odczytano mu, gdy spał.
Z kolei Hanna Machińska, zastępca rzecznika praw obywatelskich, która rozmawiała z Giertychem, uważa, że jego stan jest bardzo poważny. – Mecenas Giertych wskazał, że nie pamięta mnie, mimo że znaliśmy się z różnych konferencji (...) Kiedy przedstawiłem się i podałam nazwisko, powiedział: bardzo panią przepraszam, ale nie pamiętam. I za chwilę zapadł w taki półsen – relacjonowała w rozmowie z TVN24.
Przekazała też, co usłyszała od Giertycha. – Powiedział, że znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem (CBA – red.) i następnie, cytuję: "on coś zrobił, straciłem przytomność i nie wiem, co się dalej stało" – relacjonowała słowa mecenasa Machińska.
Do sprawy odniósł się na Twitterze Szymon Hołownia. "Państwo odczytujące zarzuty człowiekowi bez kontaktu, w ciężkim stanie (co potwierdza zastępczyni RPO) - straciło już wszystkie hamulce. Jedziemy z Kaczyńskim na ścianę. Giertychowi zabrał zdrowie. Komu zabierze życie?" – napisał były kandydat na prezydenta.