Do tej pory układ świata stał na dwóch filarach – militarnym zabezpieczeniu tras międzynarodowego handlu przez USA i prymacie amerykańskiego dolara jako waluty wymiany handlowej. Powoli Amerykanom zostaje tylko dolar, bo jego zamorska obecność na szlakach handlowych wydaje się coraz trudniejsza do utrzymania. Hegemon światowy jest zainteresowany w wolnym handlu, w dodatku jeśli odbywa się on w jego walucie. Jednak Chiny przechytrzyły USA, bo niezauważenie stały się – również dla Stanów – fabryką świata, który w ramach globalizacji przeniósł do nich gros swojej produkcji.
Trendy na wzrost nowej potęgi świata koronawirus tylko przyspieszył. Chiny w ogóle zaczęły całą zadymę z wirusem, ale też najszybciej sobie z nim poradziły, tak samo z gospodarczymi skutkami pandemii. Zobaczmy na wyniki – w kwestii aktywnych przypadków Chiny wyglądają tak:
Podczas kiedy USA wyglądają tak:
W PKB wygląda tak, że Chiny się odbiły po chwilowej zapaści i jako jedyne uzyskają wzrost PKB o ok. 1,6%, podczas kiedy świat straci z 5,2%, USA minus 6,1%, zaś Europa minus 9,1%. Chińczycy się odbudowali:
O dziwo USA, powstało z kolan w trzecim kwartale:
Ale struktura wzrostu tych PKB jest inna. U Chińczyków dynamika pochodzi ze wzrostu sprzedaży detalicznej (we wrześniu +3,3%) i produkcji przemysłowej (+6,9%).
Długofalowo Chiny miały inne podejście do kwestii pomocy: kiedy świat pompował pieniądze bezpośrednio na pomoc socjalną i wsparcie rynków finansowych, Chiny otworzyły budowę wielkich projektów infrastrukturalnych, zapewniających zatrudnienie i realną produkcję podnoszącą konkurencyjność. W tym samym czasie zachód gros swoich środków przeznaczył na dofinansowanie swego systemu finansowego, a więc wzrost PKB w USA jest mocno iluzoryczny, bo nie poparty na budowaniu bazy produkcyjnej. Stąd wzrosty na amerykańskiej giełdzie i bardzo powoli odbudowująca się produkcja, wciąż na minusie:
Należy przypomnieć, że założeniem Trumpa było sprowadzenie produkcji z powrotem do USA, co miało uniezależnić Stany od produkcji chińskiej oraz dać szansę na odbudowanie się kluczowej klasy średniej. Wojna handlowa sprzed pandemii, a już zwłaszcza sytuacja w czasie pandemii skłaniały do decappingu, czyli przeniesienia produkcji kluczowych produktów do kraju. Jednak nie jest to proces szybki i łatwy, zwłaszcza dla USA, które pogrążyły się w wewnętrznych problemach.
A jako że w pandemii spada zapotrzebowanie na usługi a rośnie na produkty, to wygrywają… producenci. I Chiny zanotowały 10% wzrostu eksportu w czasach pandemii, bo to one są dziś głównym kołem zamachowym odradzającego się handlu międzynarodowego. Efekty – udział Chin w światowym PKB zwiększył się w pandemii o 1,1 punktu procentowego i osiągnął poziom 17,7%. Tak to jest jak światowa fabryka pracuje, inne, i tak wcześniej słabsze, stanęły a pieniądze na konsumpcję są zapewniany w ramach środków pomocowych. Jest towarowy monopolista i popytowo stymulowany Zachód i wynik jest jak w statystykach. Tylko Chiny rosną.
Nie bez znaczenia jest też kwestia wewnętrznego rynku Chin. Dorabianie się Chińczyków powoduje się ich bogacenie, kreowanie licznej klasy średniej i stymuluje wewnętrzy popyt. Po odbiciu się w trzecim kwartale (+9,5%) trend wzrostu wewnętrznej konsumpcji objawił się dynamicznie w okresie świąt w pierwszym tygodniu października. 630 mln osób udało się w tradycyjne podróże, co stanowi 80% stanu z zeszłego roku, turystyka to 70% zeszłorocznej średniej, o 5,2% wzrósł handel wewnętrzny. W tym samym czasie trendy światowe są odwrotne, zwłaszcza dziwi duża (wewnętrzna) mobilność Chińczyków, w porównaniu z zachodnim kolapsem przemieszczania się. (Zwłaszcza w kraju, który wygrał z wirusem podobno poprzez ścisłą izolację wewnętrzną). Powoli Chińczycy przy tak rozbudowanym rynku wewnętrznym będą mieli zbyt na swoje produkty również wśród swoich, co stopniowo będzie ich bardziej uniezależniać od kaprysów słabnącej światowej gospodarki.
I znowu konsumenci będą na świecie, a produkcja w Chinach, bo te jako jedyny kraj inwestowała w infrastrukturę w czasie pandemii. Pytanie czy osłabione Stany podejmą jeszcze walkę o prymat w światowej gospodarce i handlu. Jak pisałem – powoli pozostaje im jedyne narzędzie, czyli dolar. Okazuje się, że instrument o wiele bardziej znaczący niż lotniskowce na Morzu Południowochińskim. Bo dopóki Chiny rozliczają swoją wymianę w dolarze nie będą w stanie złamać porządku ładu światowego pax americana, bo wtedy musieliby zaproponować coś innego.
Ważne są też wyniki wyborów w USA. Myślę, że Chińczycy cieszą się z Bidena. Ten, jak zadeklarował, ma próbować wrócić do starych czasów Obamy w stosunkach z Chinami. Ale to wtedy Chińczycy zyskali największe tempo dochodzenia i przeganiania Stanów. A więc powtórzenie tej samej strategii, którą ostro zakwestionował Trump, da czas wyłącznie Chinom dla ich ekspansji.
I jak tu się nie dziwić spiskowym wizjom historii? Że zastosowanie zasady „kto odniósł korzyść” wskazuje palcem wyłącznie na jednego zwycięzcę? Wszelkie dane wskazują, że Chiny nie tylko najszybciej sobie poradziły z wirusem, najlepiej z gospodarką, ale też najszybciej się odbiły i to one będą dyktować warunki, jako jedyna zdrowa gospodarka w świecie, który wchodzi w drugą falę epidemii i pojawiającą się na horyzoncie falę tsunami gospodarczej recesji. Czy to była perfidia czy tylko Chiny najsprawniej zarządziły tym kryzysem, czy po prostu pandemia przyspieszyła tylko nieuchronny proces chińskiej dominacji? Te pytania można dziś pozostawić dla intelektualnej spekulacji, które być może za wiele lat wyjaśnią historycy, politolodzy i geostratedzy.
Jerzy Karwelis
Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.