"Ich szpaler bił każdego, kto przechodził w pobliżu". Jest śledztwo ws. zajść na Marszu Niepodległości

"Ich szpaler bił każdego, kto przechodził w pobliżu". Jest śledztwo ws. zajść na Marszu Niepodległości

Dodano: 
Marsz Niepodległości
Marsz Niepodległości Źródło: PAP / Leszek Szymański
Jest śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów podczas zabezpieczania ubiegłorocznego Marszu Niepodległości.

O decyzji ws. wszczęcia śledztwa ws. wydarzeń z 11 listopada ubiegłego roku informuje RMF FM. Z ustaleń rozgłośni wynika, że chodzi o sprawdzenie, czy funkcjonariusze policji popełnili przestępstwo interweniując wobec uczestników demonstracji i dziennikarzy w okolicach stacji PKP Warszawa-Stadion.

"Ścieżka zdrowia"

"Największe kontrowersje wzbudziła tak zwana 'ścieżka zdrowia' zorganizowana przez policjantów prewencji. Ich szpaler bił pałkami każdego, kto przechodził w pobliżu schodami na stację kolejową" – czytamy.

Obecnie ustalana jest tożsamość osób, które zostały wówczas poszkodowane. Chodzi o użycie przez policję pałek, granatów hukowych i gazu łzawiącego. Jak nieoficjalnie dowiedział się dziennikarz RMF Krzysztof Zasada, po zajściach 11 listopada nie zostało złożone żadne zawiadomienie. Jednak na podstawie materiałów wideo prokuratorzy wytypowali już kilka osób, które będą przesłuchiwane w pierwszej kolejności.

Niespokojny Marsz Niepodległości

Podczas zeszłorocznego Marszu Niepodległości doszło do starć wandali z policją. Do pierwszego incydentu doszło w kilka chwil po rozpoczęciu wydarzenia. W stronę policjantów znajdujących się w pobliżu ronda de Gaulle'a poleciały race i świece dymne. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazu. Następnie oddziały prewencji oddzieliły część uczestników. Nie była to jednak jedyna tego rodzaju sytuacja. W czasie Marszu doszło do postrzelenia fotoreportera "Tygodnika Solidarność".

Czytaj też:
"Trudno mówić o przypadku". Fotoreporter postrzelony z policyjnej broni

Do incydentów doszło również na stacji kolejowej Warszawa Stadion. Policjanci bezpardonowo obeszli się z znajdującymi się tam dziennikarzami.

„Kiedy policja rzuciła się po schodach na stację metra Stadion, ruszyliśmy za nimi. Po schodach ruchomych pobiegliśmy aż na peron. Tam policjanci najpierw wyłapywali uciekających uczestników zamieszek, a potem zawrócili i przyparli do barierki tych, którzy, jak my, obserwowali, co się dzieje i robili zdjęcia. Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować” – opisywała tamtą sytuację Renata Kim, dziennikarka "Newsweeka".

Czytaj też:
Aktor oskarża policję o pobicie na Marszu Niepodległości. Wstrząsająca relacja

Policja przeprasza

Na początku grudnia rzecznik Komendy Stołecznej Policji przekazał mediom, że Wydział Kontroli KSP zakończył czynności sprawdzające po zajściach na Marszu Niepodległości, a także protestach Strajku Kobiet. – Przepraszamy za sytuacje, które były niepotrzebne – powiedział nadkom. Sylwester Marczak.

Czytaj też:
Rzecznik KSP: 11 listopada popełniliśmy błędy. Powinniśmy użyć słowa "przepraszam"
Czytaj też:
"Międzynarodowy aspekt" Marszu Niepodległości. Macierewicz o prowokacjach Antify

Źródło: RMF 24
Czytaj także