Tajemnica JAT 367. Czy można przeżyć upadek z 10 km?

Tajemnica JAT 367. Czy można przeżyć upadek z 10 km?

Dodano: 

„Widziałam, jak wszyscy pasażerowie i załoga wychodzą z samolotu – wspominała Vulović scenę z lotniska w Kopenhadze. – Jeden człowiek wydawał się szczególnie rozdrażniony. Nie tylko ja zwróciłam na niego uwagę. Również inni członkowie załogi go zobaczyli, a także szef naszej placówki w Kopenhadze. Myślę, że to był mężczyzna, który podłożył bombę w bagażu. Myślę, że wsadził torbę w Sztokholmie, wysiadł w Kopenhadze i nie wsiadł już ponownie do tego samolotu”.

Jugosłowiańskie władze uznały ustaszy za winnych ataku bombowego na JAT 367, ale nikt nigdy nie został w tej sprawie aresztowany. A to tylko powodowało powstanie kolejnych teorii spiskowych.

Tragiczna pomyłka?

Ta najczęściej powtarzana mówiła o omyłkowym zestrzeleniu jugosłowiańskiego samolotu przez czechosłowackie siły powietrzne. Hipoteza ta odbiła się szerokim echem po największych światowych mediach, gdy w 2009 r., 37 lat po tragedii JAT 367, dwóch dziennikarzy śledczych przedstawiło wyniki swoich prac. Czech Pavel Theiner oraz Niemiec Peter Hornung zakwestionowali w nich oficjalne ustalenia. Stwierdzili, że wersja o ataku bombowym była mistyfikacją, która miała ukryć prawdziwą przyczynę tragedii. Według nich to czechosłowacki myśliwiec zestrzelił jugosłowiański samolot, który w momencie uderzenia rakiety był na wysokości poniżej jednego kilometra. Zdaniem dziennikarzy czechosłowacka bezpieka stanęła na głowie, by upozorować miejsce katastrofy tak, aby zmylić ekspertów.

„Jest bardzo prawdopodobne, że samolot został zestrzelony przez czechosłowackie wojska lotnicze” – powiedział Peter Hornung w rozmowie z „The Guardian”. – „Czechosłowacka bezpieka zdołała rozprowadzić swoją nieprawdopodobną opowieść [o bombie] po świecie. Była tak piękna, że nikt nie myślał o stawianiu pytań”.

Czytaj też:
Jak zginęła Anna Jantar

Hornung przekonywał, że jugosłowiańska maszyna na pograniczu NRD i Czechosłowacji doznała poważnych problemów technicznych i zboczyła z kursu. „Błyskawicznie traciła wysokość i znalazła się nad chronioną strefą wojskową” – mówił Hornung. Dziennikarze twierdzili, że dotarli do nieznanych wcześniej dokumentów oraz do świadków, którzy mieli widzieć maszynę lecącą na niskim pułapie, poniżej chmur. Zanim eksplodowała, mieli też oni zaobserwować drugi, mniejszy samolot. Według tej wersji JAT 367 miał się rozlecieć na kawałki na wysokości ok. 800 m. Równocześnie jednak dziennikarze sami przyznali, że opierają się jedynie na poszlakach.

Jeżeli poważnie brać te ustalenia, to oznaczałoby, że czechosłowacka bezpieka błyskawicznie zorganizowała perfekcyjną operację mistyfikacyjną, w której sfałszowano czarne skrzynki i inne kluczowe dowody, podłożono „trefny” materiał wybuchowy i przez wiele lat utrzymywano to wszystko w ścisłej tajemnicy. Czeskie władze stanowczo zaprzeczyły ustaleniom Theinera i Hornunga. Reprezentująca czeską komisję badania wypadków lotniczych Jitka Ungerová powiedziała agencji CTK, że teorie dotyczące katastrofy jugosłowiańskiego samolotu to „niestarzejący się przebój” i jej urząd nie będzie ich komentować.

Rekord świata

Przeżycie upadku z wysokości 10 km było tak spektakularne, że Vesna Vulović trafiła do Księgi rekordów Guinnessa (kategoria: przeżycie upadku z największej wysokości bez spadochronu). Stosowny dyplom wręczył jej podczas uroczystości w Londynie sam Paul McCartney. Co ciekawe, Vulović w ogóle nie powinno być na pokładzie tego samolotu. Po wszystkim okazało się, że trafiła ona do załogi JAT 367 przez pomyłkę. Do obsługi tego lotu wybrana została stewardesa o takim samym imieniu, ale ktoś po drodze pomylił nazwiska obu kobiet.

Dla osób, które panicznie boją się latać, szokiem może być informacja, że Vulović niecały rok po katastrofie wróciła do pracy w liniach lotniczych. Nie bała się latać, ponieważ – jak tłumaczyła w wywiadach – w momencie wybuchu straciła przytomność i ocknęła się dopiero po miesiącu, a z samej katastrofy nic nie zapamiętała. Chociaż ona sama bardzo chciała wrócić do pracy jako stewardesa, jej przełożeni wykluczyli taką możliwość. Trafiła do pracy biurowej. „Nie chcieli, żebym latała, ponieważ woleli, żeby nie mówiło się tyle o tej katastrofie” – powiedziała w rozmowie z „Green Light”.

Mimo że z zewnątrz jedynym śladem po przeżyciu katastrofy było nieznaczne utykanie, dzień 26 stycznia 1972 r. bardzo poważnie wpłynął na życie Vesny Vulović. „Nie, nie jestem szczęściarą. Każdy myśli, że mam mnóstwo szczęścia, ale to pomyłka. Gdybym miała szczęście, to nigdy nie miałabym tego wypadku i moja matka, i ojciec wciąż by żyli. Ten wypadek zrujnował także ich życie” – opowiadała w jednym z wywiadów. W wyniku tamtej tragedii Vulović nie mogła mieć dzieci. Do końca życia – zmarła w samotności w 2016 r. w Belgradzie – cierpiała na tzw. syndrom ocaleńca.

„Za każdym razem, gdy myślę o tej katastrofie, mam przejmujące, obezwładniające poczucie winy za przeżycie. Płaczę w takich momentach. Myślę sobie wtedy, że może wcale nie powinnam przeżyć” – mówiła w rozmowie z „The Independent”.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Choć trudno w to uwierzyć, to niesamowita historia Vesny Vulović nie jest wyjątkiem w historii katastrof lotniczych.

Nicholas Stephen Alkemade służył w RAF jako tylny strzelec. W nocy z 24 na 25 marca 1944 r. brał udział w nalocie na Berlin. W czasie drogi powrotnej jego maszynę zaatakował nocny myśliwiec. Samolot zaczął płonąć i Alkemade nie był w stanie dotrzeć do swojego spadochronu. Spadł z wysokości ok. 5,5 km na drzewa i głęboki śnieg. Alkemade odniósł jedynie niewielkie obrażenia i gestapowcy początkowo nie chcieli uwierzyć, że wypadł z samolotu bez spadochronu. Nieużyty spadochron tylnego strzelca faktycznie został później odnaleziony we wraku lancastera.

Iwan Czisow był nawigatorem sowieckiego bombowca Ił-4. W styczniu 1942 r. wyskoczył z płonącego samolotu (na wysokości ok. 7 km) po ataku niemieckiego myśliwca. Opóźniał otwarcie spadochronu, aby nie stać się łatwym celem dla wroga, ale tuż nad ziemią stracił przytomność i ostatecznie nie pociągnął linki. Odnaleźli go sowieccy żołnierze, którzy widzieli spadającego człowieka. Uratował go wąwóz z głębokim śniegiem, ale w wyniku wypadku Czisow został bardzo ciężko ranny.

Juliane Koepcke miała 17 lat, gdy lockheed L-188 Electra, na którego pokładzie leciała z Limy do Pucallpa, rozbił się nad dżunglą amazońską. Do katastrofy doszło 24 grudnia 1971 r. w wyniku uderzenia pioruna. Koepcke wypadła z samolotu na wysokości ok. 2,8 km. 11 dni później – lekko ranną – odnaleźli ją drwale. Koepcke przeżyła jako jedyna spośród 92 osób obecnych na pokładzie.

Artykuł został opublikowany w 4/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Czytaj także