Odpowiadając na pytanie dziennikarza „Rzeczpospolitej” m.in. o to, czy ujemne realne stopy procentowe to powód do niepokoju, Jagiełło odparł: „W długim terminie tak, z różnych powodów. Rosnąca inflacja ma skutki, których nie widać wprost. W związku z zerowymi stopami procentowymi banki nie są zainteresowane depozytami, których nie można przekuć na kredyty, a które w dodatku obciążone są podatkiem bankowym czy składką na BFG. Sektor nie jest w stanie dostarczyć płynnych instrumentów finansowych, takich jak kiedyś lokaty, obligacje czy fundusze pieniężne, które przynosiłyby zysk realny, czyli wyższy od inflacji. To może powodować perturbacje związane z poszukiwaniem dodatniej stopy zwrotu poza tradycyjnymi aktywami. Mamy silnie rozgrzany rynek nieruchomości i klienci poszukują też innych instrumentów zamiast lokat. Obawiam się, że część klientów może stracić pieniądze z powodu ryzykownego charakteru tych instrumentów albo czasami wręcz z powodu oszustw finansowych. […] Trzeba uważać, aby »strumyki« pieniędzy płynące w ryzykowne aktywa nie przybrały na sile, bo to mogłoby spowodować straty nie tylko dla ich posiadaczy, lecz także dla gospodarki. […] Warto, aby banki i instytucje Komitetu Stabilności Finansowej zwróciły uwagę, czy takie niebezpieczeństwa istnieją, jeśli tak, to jakie, oraz aby na czas podejmowały odpowiednie decyzje. Obawiam się przegrzania rynku mieszkaniowego i zakupów motywowanych chęcią ochrony wartości kapitału przed inflacją, które mogą kiedyś przynieść rozczarowanie. Tu pojawia się też ryzyko wzrostu kosztów obsługi kredytów, gdyby stopy procentowe wzrosły w okolice 5 proc”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.