O odejściu Andrzeja Pawlikowskiego z Biura Ochrony Rządu poinformowała w sobotę premier Beata Szydło. Szefowa rządu wyjaśniła, że Pawlikowski poprosił o zwolnienie ze służby ze względu na zły stan zdrowia. BOR-em kierował niewiele ponad rok, a jego obowiązki przejął wiceszef Biura Tomasz Kędzierski.
Z ustaleń "Super Expressu" wynika, że nieoficjalnie przyczyną dymisji Pawlikowskiego mogą być jego kontakty biznesowe z firmą Sensus. Prezes spółki Sławomir Wolny to według gazety dawny wspólnik generała. W 2016 r. Sensus otrzymała od PKP 2 mln zł na ochronę dworców kolejowych. Firma miała dbać o bezpieczeństwo podróżnych podczas Światowych Dni Młodzieży.
Jak pisze "SE", kiedy wyszło na jaw, że spółka nie ma wymaganych pozwoleń, sprawą zajęły się prokuratura i CBA. W grudniu ubiegłego roku Pawlikowski został przesłuchany jako świadek.
Z kolei "Fakt" donosi, że dymisję szefa BOR miał wymusić Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji. Powody to m.in. wypadek limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy. Tabloid przypomina, że w BMW, którym jechał prezydent, założono zużyte opony z magazynu do utylizacji materiałów. Za bezpieczeństwo i ochronę głowy państwa odpowiada właśnie BOR.