Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej stwierdził, że trzy tygodnie temu Polska była jeszcze zieloną wyspą, jeśli chodzi o zachorowania. Obecnie liczba dodatnich testów przekroczyła 4 proc., a wskaźnik reprodukcji wirusa 1,5 proc., a to oznacza, że "epidemia jest w rozkwicie i fala jest już poza kontrolą".
"Trzeba się spodziewać, że w następnych tygodniach przekroczymy kolejne granice 15, 20 czy nawet 30 tys. zachorowań dziennie. Wariant delta przenosi się bardzo łatwo i w tej chwili zakaża całe mikropopulacje (...). Jedna osoba może zarazić 8-10 osób" – powiedział.
Niedoszacowane statystyki
Zaznaczył, że oficjalne statystyki wskazują, że od początku epidemii w Polsce koronawirusem zakaziło się ponad 3 mln osób, zmarło 77 tys. chorych. Jego zdaniem dane te są niedoszacowane. Uważa, że jeśli chodzi o liczbę zachorowań dziennych to niedoszacowanie jest pięciokrotne.
"Szacujemy – również na podstawie seroepidemiologicznych – że prawdziwa liczba zakażeń w Polsce przekroczyła ponad 15 mln, a liczba zgonów około 140 tys. A więc musimy patrzeć na covid nie tak, jakby chciał wirus, byśmy myśleli, że jest to choroba rzadka i rzadko prowadząca do ciężkich powikłań" – powiedział dr Grzesiowski.
Przypomniał, że rzeczywista śmiertelność z powodu koronawirusa sięga 1 proc.
Czas na lokalne ograniczenia?
Epidemia też – zdaniem dra Grzesiowskiego – nie szerzy się równomiernie, najwięcej zachorowań notuje się na ścianie wschodniej – Lubelszczyzna, Podlasie – i stopniowo przesuwa się ku Mazowszu i na województwa zachodnie.
Dr Grzesiowski prognozuje, że fala, mimo że jest słabsza ze względu na zaszczepienie części osób, utrzyma się do końca tego roku.
"Przed nami kolejne jeszcze 8 tygodni trudnej sytuacji dla placówek medycznych, dla systemu ochrony zdrowia" – zaznaczył dr Grzesiowski. Dodał, że do końca roku może być już około 20 tys. zajętych łóżek na około 180 tys. łóżek szpitalnych i 1500 respiratorów.
Jego zdaniem ograniczenia powinny być już dawno wprowadzone lokalnie, biorąc pod uwagę to, że w jednych regionach Polski sytuacja jest katastrofalna. W ciągu ostatniego tygodnia w Lublinie liczba zakażeń sięgnęła 102 na 100 tys. mieszkańców, w innych województwach sytuacja nie jest tak zła. Niemniej obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach powinien być – jego zdaniem – wprowadzony ustawowo. Dodatkowo większa dyscyplina powinna dotyczyć osób niezaszczepionych.
"Wszelkie imprezy masowe odbywające się w zamkniętych pomieszczeniach powinny być pierwszym działaniem ograniczającym. Jak również wprowadzenie zasady masek jako obowiązkowej. Tu już nie ma dyskusji, to powinien być obowiązek ustawowy (...). Kolejna sprawa to element z rozróżniania osób zaszczepionych i niezaszczepionych. Nie ma wątpliwości, że osoba niezaszczepiona jest bardziej niebezpieczna dla otoczenia – przenosi wirusa dłużej i bardziej intensywnie" – powiedział.
Podkreślił też, że gdyby epidemia ta miała inny charakter, umierałyby na przykład setki dzieci, to już dawno interwencja byłaby dużo szybsza i dawno nie byłoby dyskusji o walce z pandemią.
"Ponieważ umiera 1 proc. osób, głównie starszych i schorowanych, reszta udaje, że tego nie widzi. To jest straszne w tej pandemii, że grupa, która umiera nie ma wsparcia społecznego, ale również ze strony władz (...). Musimy sobie zdać sprawę, że ograniczenia zastosowane w szerokim społeczeństwie uratują życie wielu osobom z grupy 50 plus" – podsumował i dodał, że jednak tego nie robimy.
Czytaj też:
Tak źle w Rosji jeszcze nie było. Regiony decydują się na przedłużenie dni wolnych od pracyCzytaj też:
"O to apelujemy do rządzących". Trzaskowski o sytuacji epidemicznej w stolicy