Komisja Europejska poinformowała w czwartek, że Unia Europejska będzie dążyć do umieszczenia na "czarnej liście" linii lotniczych przewożących na Białoruś migrantów. Bruksela podała, że akcja nakładania sankcji na Mińsk będzie koordynowana z USA. Wcześniej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen omówiła w Waszyngtonie z Joe Bidenem sytuację na wschodniej granicy Unii Europejskiej.
O potrzebie zdecydowanych działań środowiska miedzynarodowego i konieczności nałożenia nowych sankcji na reżim Łukaszenki mówił w czwartek na antenie Programu 1 Polskiego Radia wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
– Bardzo cieszę się, że po rozmowach, które premier prowadził z Ursulą von der Leyen, z Charlesem Michelem, że jest gotowość organów Unii Europejskiej do tego, żeby takie sankcje, tę kolejną transzę wprowadzić. Jesteśmy na finiszu jej przygotowywania, w przyszłym tygodniu posiedzenie Rady ds. Zagranicznych, prawdopodobnie sprawa zostanie posunięta do przodu, dlatego że te sankcje po prostu działają – ocenił polityk.
Wyciągnąć wnioski z przeszłości
W jego ocenie sankcje, które zostały nałożone na Białoruś po uprowadzeniu samolotu z Romanem Protasiewiczem w maju 2021 roku okazały się skuteczne. – Te ruchy przy granicy są w pewnym stopniu reakcją właśnie na te sankcje. Te sankcje są dotkliwe i nie można się z nich wycofywać. Trzeba, jeżeli w zachowaniu Łukaszenki nic się nie zmienia, nałożyć po prostu kolejne sankcje. On rozumie tylko właśnie taki język – argumentował.
Czytaj też:
Komisja Europejska zapowiada sankcje wobec Białorusi i linii lotniczychCzytaj też:
"Sugerowałbym, aby się zastanowili". Łukaszenka grozi przywódcom Polski i Litwy