W związku z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej, funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji wspierają żołnierze Wojska Polskiego. W sumie granicy strzeże kilkanaście tysięcy mundurowych. Sytuację skomentował w środę w Radiu Zet gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojonych.
Różański: W trosce o żołnierzy nie powiem kto
– Otrzymuję szereg informacji i komentarzy i nie wszystkie one są takie, że budują moją osobowość, że jestem spokojny o tych żołnierzy, a wręcz odwrotnie. Natomiast nie będę ani cytował miejsc, ani mówił kto przekazuje te informacje, w trosce o tych żołnierzy, by te osoby nie spotkały się później z jakimiś reperkusjami – powiedział.
Różański powołał się na doniesienia mówiące o tym, że polskim żołnierzom stacjonującym na granicy pomaga lokalna społeczność. – Są jakieś zbiórki kubków termicznych, jedzenia i tak dalej. Jeżeli w XXI wieku armia, która według niektórych polityków jest jedną z najlepszych, musi być karmiona przez społeczeństwo to chyba nie jest najlepszy obraz – ocenił.
"Dochodzą takie sygnały"
– Ja bardziej bym sobie wyobrażał, że to ewentualnie żołnierze dzielą się swoimi racjami żywnościowymi z tymi, którzy tego potrzebują. Już nie chcę wskazywać, czy to byliby uchodźcy, czy mieszkańcy – dodał generał.
Przyznał jednocześnie, że "każdy gest sympatii ze strony społeczeństwa jest przyjaźnie odbierany przez żołnierzy i to jest bardzo miłe". – Ale akurat mówienie, że od trzech dni żołnierze nie jedli posiłku, bo takie sygnały też dochodzą, chyba nie świadczy najlepiej o tym, jak w tej chwili jest kierowana armia – stwierdził Różański.
Czytaj też:
Dziennikarze oskarżyli żołnierzy o przemoc. MON wydało oświadczenieCzytaj też:
Armatki wodne na granicy. Białoruś domaga się wyjaśnień od Polski