Dramat Chile, który cieszy "Wyborczą"
  • Małgorzata WołczykAutor:Małgorzata Wołczyk

Dramat Chile, który cieszy "Wyborczą"

Dodano: 
Gazeta Wyborcza, Agora
Gazeta Wyborcza, Agora Źródło: Flickr / agencja.zajac
Gdy "Wyborcza" piórem Stasińskiego cieszy się z wyboru zajadłego antysemity Gabriela Borica na prezydenta Chile – wiedz, że coś się dzieje…

Gdy jednak uświadomisz sobie, że popiera go głównie dlatego, że Boris jest człowiekiem skrajnej lewicy przeciwko konserwatyście Kastowi – można już nieco odetchnąć. W końcu nienawiść redaktorów z Czerskiej do wszystkiego, co związane jest z prawicą jest przecież jej zwyczajowym stanem ducha. Gdyby chcieć przymierzać nowomowę lewicy, można by zaryzykować stwierdzeniem, że "prawicofobia" dziennikarzy "Wyborczej" jest nawet bardziej zaawansowana niż rytualna pogoń za wszelkimi przejawami antysemityzmu.

Jak oznajmia czytelnikom tryumfalnie Maciej Stasiński, w niedzielnych wyborach: "Gabriel Boric, wspólny kandydat lewicy i centrolewicy, rozgromił w drugiej turze ultraprawicowego przeciwnika Jose Antonia Kasta i został nowym prezydentem Chile". Ciekawe, że w jednym zdaniu można pomieścić tyle uprzedzeń i półprawd.

W mediach Iberosfery, które śledzę codziennie, Boric prezentowany jest jako ogromne zagrożenie dla przyszłości nie tylko Chile, ale też całej Ameryki Pd.: neokomunista, antysemita, w przeszłości mający związki z terroryzmem lewicowych bojówek, a także otwarcie przyznający się do wieloletnich zaburzeń kompulsywno-obsesyjnych, które przez długi czas uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie wśród ludzi. Kontrkandydatem, z którego porażki tak cieszy się "Wyborcza" był zaś reprezentant prawicy José Antonio Kast – adwokat, lider Partii Republikańskiej, ojciec 9 dzieci, przeciwnik aborcji i tzw. małżeństw jednopłciowych.

Można pokusić się nawet o wyrażenie, że rozsądni Hiszpanie poznawszy wynik niedzielnych wyborów zawyli z przerażenia, rozpacz nieudawana rozeszła się po sieciach społecznościowych. Nie ma znaczenia, że Chile jest geograficznie odległe od Madrytu, bo podejście Hiszpanów do spraw toczących się w ich dawnych "Españas" (Hiszpania nie miała "kolonii", ale wicekrólestwa Hiszpanii w Nowym Świecie) przypomina nasze podejście do zagrożeń, jakimi dotknięte bywają nasze polskie mniejszości na Białorusi, Litwie czy Ukrainie. Zwycięstwo Borisa oznacza po prostu dalszy tryumfalny pochód niebezpiecznej lewicy iberoamerykańskiej, wspieranej zresztą od dekad przez Rosję.

"Chile upadło!" – jak skomentowali na gorąco redaktorzy "La Gaceta de la Iberosfera" w niedzielę: "Chile upadło po raz pierwszy, gdy w październiku 2020 r. runęła kopuła kościoła Asunción. Ci sami ludzie, którzy podpalili świątynię, ci sami, którzy później podpalili kościół San Francisco de Borja, są tymi, którzy dziś głosowali na Borica. A obok nich miliony wyborców nieświadomych katastrofy, jaka nadchodzi dla narodów Iberosfery i która oznacza przekazanie władzy towarzyszom z Forum Sao Paulo, tej Międzynarodówki Niedoli, za którą płaci teraz dramatem Wenezuela i której przewodzi Kuba".

Niemal wszystkie godne zaufania media Hiszpanii popadły w stan przygnębienia, bo Chile po wyborach niedzielnych jest na dobrej drodze, aby podzielić dramatyczny los Wenezueli. Dobitnie ujął to artykuł opublikowany w "Libertad Digital": "Dlaczego Chile, które przeżyło traumatyczne doświadczenie fatalnego marksistowskiego rządu Salvadora Allende, miałoby ponownie wybrać tę drogę 51 lat później? Skąd bierze się ten chilijski instynkt samobójczy? Dlaczego Wenezuela, która ma większe rezerwy ropy niż Arabia Saudyjska (i położona jest blisko najważniejszych konsumentów), i która przez lata cieszyła się najwyższymi międzynarodowymi cenami ropy, nie osiągnęła przynajmniej przyzwoitego rozwoju? Dziś to państwo upadłe, prawie afrykańskie, w którym ponad 10 proc. ludności wyemigrowało w ostatnich latach? Dlaczego Argentyna, która swego czasu stała się siódmym najbogatszym krajem na świecie, miała trzech laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie nauki/medycyny i poziom życia wyższy niż w wielu krajach europejskich, teraz jest żałosną siebie karykaturą? Dlaczego Urugwaj był jednym z pierwszych krajów na świecie, który miał solidne państwo opiekuńcze (nazywano go "Szwajcarią Ameryki"), a teraz jest tylko bardzo bladym odzwierciedleniem tamtej przeszłości?" (Aldo Mariategui, "Dlaczego Iberoameryka jest tak zepsuta?!", Libertad Digital 20.12.2021).

To wszystko jednak nieważne, bo przecież specjalista od Iberosfery, dziennikarz "Wyborczej" Maciej Stasiński pluska się w zachwycie i pisze swym biednym, otumanionym czytelnikom: "Zwycięstwo Borica, byłego przywódcy studenckich buntów przeciw prywatnej edukacji oraz nierównościom materialnym sprzed dekady, to triumf wszystkich chilijskich demokratów, którzy opowiadają się za zerwaniem z dziedzictwem wojskowej dyktatury z lat 1973-89 i wyrównywaniem powstałych wówczas nierówności materialnych i społecznych".

W dodatku, świadomie lub nieświadomie, jego entuzjazmu nie hamują nawet głosy przerażenia ze strony społeczności żydowskich, a w Hiszpanii krąży oświadczenie ACOM (Stowarzyszenia Przyjaźni Hiszpańsko-Izraelskiej): "Antysemita Boric wygrał wybory prezydenckie w Chile. Dobrobyt chilijskiej społeczności żydowskiej jest zagrożony z powodu prezydenta, który jasno wyraził swoją pogardę dla tej mniejszości".

Warto pytać niezmordowanie, kiedy wreszcie czytelnicy "Wyborczej" otrząsną się z resztek iluzji i przejrzą na oczy, że treści serwowane w ich ulubionym medium już od dawna rezonują z linią redakcyjną biuletynów prasowych Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE). I pomyśleć, że "Wyborcza", która powstawała jako organ prasowy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", dziś oklaskuje zwycięstwo niezrównoważonego psychicznie radykała rewolucyjnej lewicy z Chile…

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także