Zmiana na stanowisku dyrektora Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki (odeszła Hanna Wróblewska, a przyszedł Janusz Janowski) budzi wiele emocji. Zawsze tak jest, gdy zarządzające instytucjami kulturalnymi, szczególnie tymi poświęconymi sztuce nowoczesnej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, podejmuje decyzję niebędącą w zgodzie ze światopoglądem tzw. środowisk artystycznych głównego nurtu i oklaskujących je mediów. Te zaś mają bardzo określone przekonania – przeważnie lewicowe lub skrajnie lewicowe, a w najlepszym razie liberalne – oraz poczucie, że w rzeczywistości to one, a nie państwo, powinny decydować o kształcie polityki artystycznej w Polsce.
Konsekwencje trwającej od lat 90. uległości Ministerstwa Kultury wobec roszczeń środowisk artystycznych nie przyniosły zbyt dobrych owoców. Jednym z nich jest pewna jednostronność ujęcia ideowego produkowanej i prezentowanej sztuki, a także wzmacnianie głównie tych artystów, którzy są w zgodzie z lewicowo-liberalnymi dogmatami.
MONOPOL NA SZTUKĘ
Na argument, z istoty już dyskusyjny, że innej dobrej sztuki po prostu nie ma, można odpowiedzieć – trudno się temu dziwić. Skoro mecenasi, czyli np. polskie państwo, nie wytwarzali zapotrzebowania na dzieła o innej niż lewicowa inspiracji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.