Najwyższa Izba Kontroli nałożyła karę pieniężną na marszałek Sejmu Elżbietę Witek za to, że nie stawiła się na wezwanie NIK. Chodzi o kontrolę dotyczącą programu Polskie Szwalnie, który miał zapewnić dostępność maseczek ochronnych podczas pandemii koronawirusa. Nałożona na marszałek Sejmu kara to równowartość minimalnego wynagrodzenia za pracę (3010 zł brutto).
– Żadnego zaproszenia do Najwyższej Izby Kontroli nie otrzymałam – stwierdziła Witek podczas konferencji prasowej w Sejmie. Odniosła się także do informacji, że została zaproszona przez ePUAP. – Przyszła przez ePUAP informacja, ale bez załącznika, pusta informacja i mimo prośby naszego pracownika, że otrzymaliśmy pustą informacje, po raz kolejny przyszło dokładnie to samo - pusta informacja – dodała.
Witek: Czy chodzi o zdeprecjonowanie mnie?
Tłumaczyła, że "pan Marian Banaś zna dokładnie adres, prowadzi ze mną dość bogatą korespondencję i zawsze jest to korespondencja na piśmie".
– Chciałam tylko przypomnieć, że Najwyższa Izba Kontroli, która powinna być instytucją posługującą się najwyższymi standardami, taką chyba przestała być, ponieważ zgodnie z ustawą, jeżeli się kogoś zaprasza do NIK-u, żeby go przesłuchać w charakterze świadka, to po pierwsze są tam dane osobowe, kogo się wzywa, ale musi być podstawa prawna, musi być cel, w jakim charakterze ktoś jest wzywany, miejsce, data i godzina – oświadczyła Witek.
– Tego wszystkiego nie ma w moim przypadku. Nie wiem, czy chodzi o zdeprecjonowanie mnie, marszałka Sejmu – mówiła. – To co się dzieje wokół tej sprawy i próba wmanewrowania mnie w aferę pana Banasia, skrojoną na jego miarę, jest próbą zastraszenia marszałka Sejmu po to właśnie, żebym podejmowała takie decyzje, których życzy sobie pan Marian Banaś – oceniła Witek.
Czytaj też:
Banaś zwolnił Kwiatkowskiego z tajemnicy. "Powiem nie tylko całą prawdę"Czytaj też:
Kamiński: Usłyszeliśmy szokujące słowa z ust Banasia