Rzecz nie w tym, że zarówno zachodnia, jak i polska liberalistokracja wytwarza coraz większą liczbę paranoicznych narracji, ale w tym, że to ich głosiciele stają się dla niej autorytetami, liderami opinii.
Kto jeszcze pamięta, z jaką pasją pomagdalenkowe elity III RP wyszydzały przed laty „myślenie spiskowe”, wmawiając je swoim kolejnym przeciwnikom? A tymczasem dziś wszystko to, co lewicowo-liberalne salony w swych lepszych czasach uważały za przejaw skrajnego obskurantyzmu, ciemnoty i paranoi, płynącej z rzekomej „prawicowej” frustracji, stało się sposobem rozumowania coraz bardziej w nich powszechnym, wręcz już obowiązkowym.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.