Niemniej zjawisko trzeba naświetlić z kilku powodów. Po pierwsze błędy natury metapolitycznej prędzej, czy później dają o sobie znać w skutek nieubłaganego mechanizmu przyczyny–skutki; przyczyny są metapolityczne, skutki zaś dają się odczuć na gruncie polityczno-społecznym. Po drugie, choć sam trend cywilizacyjnego dryfu jest być może w chwili obecnej nie do zatrzymania, to jednak podkreślanie pewnych prawideł jest koniecznie, jeśli chcemy, aby w bardziej sprzyjających okolicznościach stały się one ponownie pewnymi fundamentami, z korzyścią dla nas.
Pierwsza, w zasadzie niepozorna rzecz, wypowiedź prezydenta Andrzej Dudy w Bratysławie, którą cytuję za skrótowym wpisem na koncie Kancelarii Prezydenta na Twitterze: „Polacy doskonale wiedzą, co to znaczy rosyjski terror, okupacja i śmierć z rosyjskiej ręki. Wiedzą, że jeśli Rosjanie zaprzeczają zbrodni, to znaczy, że praktycznie jej dokonali. Żadne rosyjskie argumenty nie są w stanie przekonać Polaków”. Jeśli doskonale rozumiem intencję i cel przesłania prezydenta, to jednak jego słowa wywołały we mnie zdziwienie, tym bardziej, że Andrzej Duda jest doktorem prawa. Otóż obowiązująca w naszym porządku cywilizacyjnym zasada ciężaru dowodu wywodzi się z prawa rzymskiego – ei incumbit probatio, qui dicit, non qui negat – i oznacza, że konieczność wiarygodnego dowodu ciąży na oskarżycielu, a nie na oskarżonym, nawet w tak wrażliwej kwestii jak zbrodnie wojenne.