Granice gościnności
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Granice gościnności

Dodano: 
Flagi Polski i Ukrainy
Flagi Polski i Ukrainy Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Polska zdała egzamin z pomocy. Nie możemy jednak unikać rozmów o tym, że Polacy ponoszą tego poważny ekonomiczny koszt. I że ściągamy na siebie wiele innych problemów.

Podejmowanie tematu imigracji ukraińskiej w Polsce w dobie kryzysu uchodźczego zdaje się obrazoburcze i wywołuje gwałtowne, nieznoszące sprzeciwu reakcje. Samozwańczy cenzorzy debaty publicznej uznają dyskusję o tej kwestii za agresję werbalną na matki i dzieci uciekające do Polski przed rosyjskimi bombami i kulami, podczas gdy ich mężowie i ojcowie bronią Ukrainy przed najeźdźcą, stąd temat stał się społecznym tabu, przynajmniej do czasu zakończenia wojny, być może nawet z perspektywą ad calendas graecas. Drugim powodem, dla którego wątek ten spotyka się rzeczywiście z ostrą krytyką, jest to, że stawia on niewygodne pytania wobec polityki rządu, nastawionej głównie na doraźność, w polityce zaś lepiej jest zdusić dyskusję w zarodku, jeśli to możliwe, niż dawać adwersarzom argumenty w wojnie podjazdowej mającej kruszyć poparcie sondażowe dla obozu władzy. Nie bez powodu premier Mateusz Morawiecki zapewniał z Davos, że Polska wręcz zarabia na obecności uchodźców, a w ogóle to poruszanie tej kwestii jest jątrzeniem właściwym dla skrajnej prawicy.

Cały artykuł dostępny jest w 22/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także