Minister Henryk Kowalczyk poinformował wczoraj, że Małgorzata Sadurska jest kandydatem na członka zarządu PZU. Wcześniej, rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński potwierdził, że Sadurska złożyła rezygnację z funkcji szefowej Kancelarii Prezydenta. Do sprawy odniósł się dziś w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie Radia ZET poseł PiS Marek Suski.
Czytaj też:
Sadurska kandydatem na członka zarządu PZU
Dziennikarz przypomniał posłowi hasło Sadurskiej z kampanii wyborczej „Jestem tam, gdzie mnie potrzebują”. – Teraz to ona potrzebuje PZU, czy PZU jej? – zapytał. Odpowiadając na to pytanie, polityk stwierdził, że Sadurska i PZU potrzebują się nawzajem. – Uważam, że w zarządzie takiej ważnej spółki przyda się ktoś z wykształceniem prawniczym, z doświadczeniem politycznym, bo przy takich wielkich spółkach to jednak jest tam też trochę i polityki, a Małgorzata jest do tego jeszcze bardzo pracowita, kompetentna, sympatyczna – ocenił.
Pytany, czy nominacja Sadurskiej nie jest tożsama ze sprawą Igora Ostachowicza w Orlenie przeciwko czemu protestowało Prawo i Sprawiedliwość, Suski odparł że wówczas chodziło o osobę, która doradzała premierowi. – Kiedy premier wybierał się już w inne rejony Europy, to w nagrodę chciał mu dać funkcję, gdzie miał dostawać 2 mln, to był rzeczywiście skandal. A tutaj jest to normalna pensja, jaką inni również wiceprezesi w takiej spółce by zarabiali – przekonywał.