– Byłoby katastrofą, gdyby Ojciec Święty najpierw odwiedził Rosję, a dopiero potem Ukrainę. Całkiem możliwe, że granice Ukrainy byłyby dla niego zamknięte po powrocie z Rosji – powiedział duchowny w piątkowym wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Die Tagespost", cytowanego w sobotę przez Katolicką Agencję Informacyjną (KAI).
Postawa Franciszka
Abp Mieczysław Mokrzycki przyznał, że jest bardzo wdzięczny Franciszkowi za to, że od początku wojny na Ukrainie był blisko narodu ukraińskiego swoimi modlitwami i wieloma apelami. Jednocześnie zaznaczył, że Ukraińcy są mniej zadowoleni z tego, iż papież najpierw odwiedził rosyjskiego ambasadora w Rzymie i nigdy nie powiedział wyraźnie, że Rosja przeprowadza inwazję na Ukrainę.
– Nasi wierni mówią, że najpierw trzeba zwrócić się do ofiary wypadku, do tego, który cierpi, a dopiero potem do tego, który spowodował wypadek. Nie tylko wierni grekokatoliccy, ale i my nie zgadzamy się ze wszystkimi gestami Ojca Świętego wobec Rosji. Aczkolwiek być może nie rozumiemy dobrze jego intencji i polityki – mówił hierarcha pełniący obowiązki przewodniczącego Konferencji Biskupów Katolickich Ukrainy obrządku łacińskiego. I dodał, iż wizyta Franciszka na Ukrainie jest "bardzo prawdopodobna" w sierpniu lub we wrześniu.
Kościół w Moskwie
Pytany o restrykcje władz ukraińskich wobec Kościoła prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, arcybiskup Mokrzycki skrytykował poszczególne działania.
– Osobiście uważam, że demokratyczne państwo, jak wszędzie w Europie, musi przyznać pełną wolność religijną i to dla wszystkich, czy to muzułmanów, Świadków Jehowy czy innych. Tak powinno być tutaj, na Ukrainie – stwierdził duchowny. Podkreślił też, że cały czas najważniejsze jest głoszenie Ewangelii, udzielanie sakramentów oraz opieka nad chorymi i potrzebującymi.
Czytaj też:
Ukraiński biskup: Przyjazd papieża byłby wsparciem dla UkrainyCzytaj też:
Papież pojedzie na Ukrainę? Abp Mokrzycki: Wtedy Pan dokona cudu