– Powiedziałem już, że dzisiaj Ukraina nie tylko dyskutuje, ale planuje ataki na terytorium Białorusi – stwierdził Łukaszenka podczas spotkania z przedstawicielami służb bezpieczeństwa w Mińsku.
Tłumaczył, że "otwarcie drugiego frontu na granicy białoruskiej przez Ukrainę byłoby absolutnie bezsensowne, ale Zachód popycha ją w kierunku rozpoczęcia takiej wojny". – Z wojskowego punktu widzenia to szaleństwo – dodał.
– Mimo to proces się rozpoczął. Są popychani przez swoich patronów do rozpętania wojny z Białorusią, aby nas w nią wciągnąć i jednocześnie rozprawić się z Rosją i Białorusią – przekonywał.
Łukaszenka: Nie pozwolimy dźgnąć Rosjan w plecy
Przypomniał, że ostrzegał przed zagrożeniami na zachodniej granicy już na samym początku "specjalnej operacji wojskowej" Rosji na Ukrainie. I obiecał, że Białoruś nie pozwoli nikomu "dźgnąć wojsk rosyjskich w plecy".
– Byłem wtedy doskonale świadom, że najbardziej niebezpiecznym dla nas kierunkiem jest kierunek zachodni. Gdybyśmy go nie chronili, wojna byłaby dziś na wyciągnięcie ręki. Ale woleliśmy zatrzymać tam nasze siły zbrojne – mówił.
Według niego ostatnie wydarzenia na Moście Krymskim wskazują na znaczny wzrost poziomu zagrożenia terrorystycznego. – Teraz są (Ukraińcy - red.) gotowi do walki ze wszystkimi – powiedział Łukaszenka, cytowany przez rosyjską agencję TASS.
Atak na Most Krymski
W sobotę doszło do pożaru i zawalenia się dwóch przęseł jednej z nitek mostu nad Cieśniną Kerczeńską, który łączy kontynentalną Rosję z anektowanym Krymem. Miała do tego doprowadzić eksplozja ciężarówki, w wyniku której zapaliły się także zbiorniki z paliwem przewożone w tym samym czasie sąsiednią przeprawą kolejową.
Wydarzenia na Moście Krymskim władze Rosji uznały za atak terrorystyczny i obarczyły odpowiedzialnością ukraińskie służby specjalne. W wyniku eksplozji zginęły trzy osoby.
Czytaj też:
Miedwiediew: Demontujemy reżim na Ukrainie. To był pierwszy odcinek