Niepraktyczna pani domu II Prasując obrusy po Wigilii, pomyślałam, że właściwie mogłabym je oddać do magla.
Teoretycznie bym mogła, bo w okolicy, gdzie mieszkam, nie zauważyłam żadnego magla. To dziś usługa równie archaiczna jak kowal. Czy ktoś podkuwa konie? Czy ktoś w ogóle wie, co to magiel? Kiedyś był na każdym rogu ulicy: pełne pary pomieszczenie, w nim spocone kobiety przeciągające płachty prześcieradeł między długimi wałkami. Zanosiło się bieliznę owiniętą w szare płótno zwane maglownikiem i odbierało pościel i obrusy gładkie jak stal, w objętości mniejszej o połowę.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.