W środę w Singapurze dokonano egzekucji mężczyzny skazanego za handel narkotykami. Członek rodziny skazanego na karę śmierci powiedział, że prośby o ułaskawienie przedstawiane przez krewnych i działaczy na rzecz praw człowieka nie zostały wysłuchane.
Sprawa sprzed 10 lat
Skazany Tangaraju Suppiah miał 46 lat. Dostał wyrok za współudział w handlu ponad 1 kg marihuany w 2013 roku, dwukrotnie przekraczając próg kary śmierci w państwie-mieście, które jest znane z surowych przepisów dotyczących narkotyków.
Kokila Annamalai, działacz na rzecz praw człowieka z Singapuru reprezentujący rodzinę skazanego, potwierdził, że Suppiah został stracony przez powieszenie po tym, jak prezydent odrzucił prośby o ułaskawienie w przeddzień egzekucji. Rząd nie odpowiedział od razu na prośbę reporterów agencji Reutera o komentarz.
Brytyjski miliarder Richard Branson, znany przeciwnik kary śmierci, powiedział natomiast, że werdykt przeciwko Suppiahowi nie spełnia standardów skazania, ponieważ skazany nie był w pobliżu narkotyków w momencie aresztowania.
ONZ: Zaprzestańcie egzekucji
W odpowiedzi przedstawiciele rządu Singapuru powiedzieli, że Branson rozpowszechnia kłamstwa i nie szanuje systemu sprawiedliwości. Dodali, że singapurskie sądy spędziły ponad trzy lata na badaniu sprawy, a twierdzenie miliardera było "ewidentnie nieprawdziwe".
Rada Praw Człowieka ONZ wezwała rząd Singapuru do zaprzestania wykonywania egzekucji i "przyjęcia formalnego moratorium na egzekucje za przestępstwa związane z narkotykami". W zeszłym roku w tym państwie dokonano egzekucji 11 osób. Władze twierdzą, że kara śmierci jest skutecznym środkiem odstraszającym od narkotyków i że większość mieszkańców popiera tę politykę.
Z sondażu IBRIS wynika, że większość Polaków (54 proc.) sprzeciwia się karze śmierci.
Czytaj też:
Przywódca talibów zakazał uprawy marihuany w AfganistanieCzytaj też:
Morawiecki: Jestem zwolennikiem kary śmierci