Zakrawające na obsesję rozkazy wydawane dowódcom wojskowym w kwestii przydziału toalet personelowi armii w zależności od afirmowanego genderu mogłyby równie dobrze posłużyć za materiał do przygód wojaka Szwejka w dobie współczesnej. Rzecz mogłaby być zresztą skwitowana właśnie jako cyrk tudzież absurd, ale bez większego znaczenia, który najlepiej obnażać kpiną i humorem. Tymczasem przyglądając się jej z pewną dozą uwagi, do śmiechu aż tak bardzo już nie jest, rozbawienie ustępuje miejsca zdziwieniu, które rodzi z kolei zaniepokojenie – wszak kazuistyka toaletowa dotyczy naszego głównego militarnego sojusznika, który z właściwym sobie zapałem poświęcił się kwestiom równouprawnienia osób transpłciowych w amerykańskich siłach zbrojnych…
W końcu zaniepokojenie może zrodzić nawet trwogę, jeśli uzmysłowimy sobie, że ta zabawa w kolejne polityki równościowe, zahaczające tym razem o wojskowe pisuary, sedesy i prysznice, jest w rzeczywistości przejawem nieubłagalnego postępu rewolucji, z jej żelazną logiką, dla której onegdajszy świat, uważany przez nas nie tyle za ideał, ile za pewną normalność, stanowi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.