Komedia ta, osadzona w środowisku ziemian galicyjskich z końca XIX w., uchodząca za bezkompromisową wręcz satyrę społeczną, dziś ma opinię uroczej ramotki. Bałucki raportował o zderzeniu anachronicznego świata z nową kapitalistyczną epoką. „Ciężkie czasy” to historyjka o wspólnocie trawionej prowincjonalnymi kompleksami, która organizuje (na kredyt) wystawne powitanie wiedeńskiego księcia. Okazuje się, że to postać wymyślona, zrobiliśmy więc sami z siebie idiotów – ot, cała myśl utworu. Tajemnica sukcesu tej wziętej niegdyś dramaturgii polegała jednak na szczegółach, na szkicowanych ostrą kreską, jak dobre karykatury, postaciach i na języku – żywiole mowy. Kwestie wypowiadane przez te poczciwiny ujawniają nieco sadystyczne zapędy komediopisarza, opierają się na pochodzącej z zewnętrz autorskiej ironii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.