Rozruchy w Paryżu, Marsylii, Tuluzie i wielu innych miastach zostały wywołane przez migrantów po śmierci młodego Francuza arabskiego pochodzenia, zastrzelonego podczas policyjnej interwencji w Nanterre pod Paryżem. Media od kilku dni piszą o zamieszkach o skali niespotkanej wcześniej nawet we Francji.
Według ustaleń francuskiej prokuratury 17-latek był dobrze znany policji. W policyjnym rejestrze było o nim 15 wzmianek, w tym dwie za sprawy związane z narkotykami. Jedna dotyczyła konsumpcji, druga sprzedaży. Ponadto szereg wykroczeń, m.in. drogowych. Za jedną z tych spraw Nahel miał być postawiony przed sędzią dla nieletnich, jednak do rozprawy nie doszło.
Zamieszki wywołały gorące dyskusje nie tylko nad Sekwaną, ale także w Polsce. Padają pytania o kształt rozsądnej i skutecznej polityki migracyjnej. Nie brakuje jednak także prób politycznego wykorzystania wydarzeń we Francji.
Absurdalna polityka
Jak powiedział redaktor naczelny "Do Rzeczy", gwałtowne wydarzenia we Francji z ostatnich dni to "oczywisty rezultat absurdalnej polityki, którą Francja prowadziła od kilkudziesięciu lat". Polityki "wpuszczania na masową skalę ludzi, którzy nie czuli i nie czują żadnej odpowiedzialności za państwo i za naród, w którym są".
– Nikt tego od nich nie wymaga. Przyznawanie obywatelska francuskiego zostało w taki sposób "zrobione", że można je otrzymać nie znając języka francuskiego i nie identyfikując się z francuskością – dodał Rafał Ziemkiewicz.
Zwiastun 205. odcinka programu "Polska Do Rzeczy". Całość dostępna dla naszych Subskrybentów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.