Gen. Skrzypczak: Ukraińcy w ogóle nie przygotowali się do kontrofensywy. Dostają krwawą lekcję

Gen. Skrzypczak: Ukraińcy w ogóle nie przygotowali się do kontrofensywy. Dostają krwawą lekcję

Dodano: 
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych
Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Moim zdaniem Ukraińcy nie przebiją trzeciej linii obrony rosyjskiej i nie dojdą do Morza Azowskiego – mówi DoRzeczy.pl gen. Waldemar Skrzypczak.

Damian Cygan: Według doniesień prasowych Ukraina rozważa ekstradycję mężczyzn w wieku poborowym. Czy to znaczy, że kończą się jej żołnierze?

Waldemar Skrzypczak: Zdecydowanie. Od maja mówię, że Ukraińcy muszą zmobilizować tych, którzy wyjechali. Ci, którym udało się opuścić kraj poprzez skorumpowanie urzędników, złamali prawo i powinni być ścigani. Natomiast w ten sposób uda się ściągnąć może kilka tysięcy ludzi, a Ukraina potrzebuje kilkanaście tysięcy żołnierzy na początek, a kilkadziesiąt tysięcy docelowo.

Zatem mówienie o ekstradycji to moim zdaniem propaganda, która niczego nie zmieni, a przede wszystkim nie zmieni jednej zasadniczej rzeczy – ogromnego braku żołnierzy w armii ukraińskiej.

Jak ocenia pan ukraińską kontrofensywę? Pojawiają się informacje, że na Zaporożu pękła pierwsza linia obrony Rosjan.

Po tym, co dzieje się na Zaporożu widać, że Ukraińcy w ogóle nie przygotowali się do tej ofensywy. Podam dwa przykłady.

Po pierwsze, nie przygotowali wojsk i sprzętu do pokonywania pól minowych, o których mówiło się od grudnia ub.r. Oni teraz mówią, że już umieją pokonywać pola minowe. Przepraszam, po trzech miesiącach ofensywy?! Ściąłbym tych dowódców jednego dnia.

Po drugie, Ukraińcy dzisiaj mówią, że brakuje im mostów towarzyszących.

Co to takiego?

To jest most montowany na podwoziu gąsienicowym, który podąża za wojskami zmechanizowanymi. Gdy jednostki napotkają rowy, strumienie rzeczne ze skarpami, których czołg tak od razu nie pokona, wtedy most towarzyszący podjeżdża i rozkłada się. Taki most powinien być w każdej kompanii.

Gdybym ja miał takich dowódców, którzy mówią mi po trzech miesiącach ofensywy, że brakuje im mostów towarzyszących, to zapytałbym, czy ci panowie studiowali teren, gdzie prowadzona będzie kontrofensywa. Są nieprzygotowani totalnie do tej kontrofensywy, a obnaża ich to, jak krwawo kosztuje ich lekcja pokonywania pól minowych.

Rozumiem Ukraińców, że mieli ekstremalnie mało czasu na przygotowanie wojsk, ale to nie zwalnia dowódców od planowania operacji i od tego, żeby rozpoznali teren, gdzie operacja będzie prowadzona.

Co będzie, jeśli Ukraińcy nie dokonają znaczącego przełomu na froncie przed nadejściem zimy?

Nie osiągną celu operacji, stracą potencjał i mnóstwo żołnierzy, których już teraz bardzo brakuje. Moim zdaniem Ukraińcy nie przebiją trzeciej linii obrony rosyjskiej i nie dojdą do brzegu Morza Azowskiego. A Rosjanie w tym czasie odtwarzają odwody.

Wie pan, co może się stać wiosną, jak Rosja odtworzy odwody, a armia ukraińska wyczerpie się? Wszyscy będą rozpaczliwe szukać możliwości na zatrzymanie armii rosyjskiej i zmuszenia Putina do pokoju. Zmarnowane dwa lata. Ja to nazywam wojną zmarnowanych szans.

Bo gdzie się zawsze uderza, żeby rozbić przeciwnika? Tam, gdzie on jest najsłabszy. A Ukraińcy uderzyli w najsilniejszą obronę Rosjan, czyli na Zaporoże. To są szkolne błędy. Jeżeli chcą wygrać wojnę, to nie w ten sposób. Pomijam propagandę ukraińską i naszych niektórych ekspertów, którzy mówią o samych zwycięstwach Ukraińców.

Skąd wziąć ludzi do 300-tysięcznej armii, którą chce zbudować polski rząd? Czy jest potrzebna dyskusja o powrocie do powszechnego poboru? Wiadomo, że dla każdej partii, która taki temat podejmie, skończy się to tąpnięciem w sondażach.

Tak, katastrofą. Jeżeli ktoś chce osiągnąć taki cel, jak 300 tys. żołnierzy, to musi najpierw dokonać głębokiej analizy możliwości, czy w obliczu katastrofy demograficznej jest w ogóle taki potencjał w kraju. Jeżeli nie, to może szukać jakiejś formy poboru na krótki okres czasu, żeby gromadzić rezerwy osobowe, ale to wymaga przeszkolenia obywateli, a następnie ukompletowania jednostek i sprzętu.

Zatem trzeba znaleźć taki kompromis w zapisach prawa, który pozwoli rządzącym powiedzieć: mamy 300 tys. ludzi pod bronią, ale z tych 300 tys. 150 tys. jest w 24- czy 48-godzinnej gotowości do stawienia się w koszarach. I dla mnie jako żołnierza to jest ok.

Czytaj też:
Białoruś reaguje na rozbudowę Wojska Polskiego. Chce zawiesić traktat

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także