Jana Szostak bez wątpienia, przynajmniej na krótki czas, stała się twarzą trwającej kampanii wyborczej. Najpierw została wciągnięta na listy Koalicji Obywatelskiej przez Donalda Tuska, jako kandydatka Zielonych, by potem, w dość burzliwych okolicznościach i bardzo szybko, z nich wylecieć. Za deklarację poparcia aborcji aż do chwili urodzenia i stwierdzenie, że sama także zabiła swoje nienarodzone dziecko. Równie prędko jednak po polsko-białoruską aktywistę zgłosiła się Lewica kolekcjonująca wśród swoich kandydatów najrozmaitszych radykałów. I oczywiście także radykałki.
Krzyk w sprawie Białorusi
O Szostak stało się dość głośno, gdy w maju 2021 r. wszystkie znaczące media w Polsce relacjonowały jej „Krzyk dla Białorusi”. Wydarzenie to miało miejsce pod przedstawicielstwem Unii Europejskiej w Warszawie, na konferencji prasowej zwołanej przez posła do Parlamentu Europejskiego Roberta Biedronia. Ten protest, w formie specyficznego performance’u – trwającego ok. minuty nieartykułowanego krzyku – miał być wyrazem sprzeciwu Szostak wobec ataków na opozycyjne media na Białorusi, które w tamtym czasie przeprowadzał reżim Łukaszenki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.