Poniżej laudacja, którą wygłosił red. naczelny "Historii Do Rzeczy" Piotr Włoczyk:
Szanowni Państwo,
kiedy dokładnie doszło do tych wydarzeń – nie sposób już tego ustalić. Wiadomo tylko, że wszystko rozegrało się w Wodokszy na Żmudzi. A tam, jak dowiedziono ponad wszelką wątpliwość:
„Zawisza przebił się przez krąg sztywnych wisielców. Zasłonięty przed kusznikami, przyjął krzyżackich żołdaków szczerze – jak we dworze w Garbowie. Pierwszego, który przeciskał się między trupami, rąbnął z lewej, z góry, na głowę, a kiedy pachołek zastawił się kordem, cofnął miecz, kuląc się, i w jednej chwili ominął ostrze próbujące zasłony. Wbił z rozmachem broń w osłonięty przeszywanicą brzuch, przebił go prawie na wylot, aż ostrze otarło się o kość. Krzyżacki knecht podskoczył, plunął krwią z ust, zadygotał, łapiąc za klingę, i padł, rzeżąc, na kolana. Zawisza wyrwał miecz, dostał cios w plecy – szczęściem nie w głowę, w lewy bark, w tył naramiennika. Przeskoczył między dwoma ciałami, rozepchnął zwłoki, wypadł na słońce. To był błąd. Strzała świsnęła tuż przed obliczem, uderzyła w naplecznik wisielca, promień złamał się z trzaskiem. Na ganku strzelcy pokazywali sobie z daleka rycerza, zniżali kusze”.
Jeżeli niepokoją się Państwo o dalsze losy legendy polskiego rycerstwa, to pragnę Państwa nieco uspokoić: nie tylko komturom, półbraciom, knechtom, ale także krzyżackim strzelcom nie za bardzo udało się dopaść Zawiszę. A jeżeli ktoś jeszcze nie wie, jak polskiemu rycerzowi z Sulimą na tarczy poszło w Wodokszy, i co się stało z tamtejszymi Krzyżakami, to wszystko to pięknie i fachowo opisano w „Zawiszy. Czarnych Krzyżach”.
Ale przecież nie samymi Krzyżakami człowiek żyje… Nie zapominajmy o Turkach, a tam przecież też się działo, oj działo! W tym temacie odsyłam już jednak Państwa do świeżo wydanego „Zawiszy. Złamanego Półksiężyca”.
Zostawmy jednak na boku przełom XIV i XV wieku. Nasz laureat posiadł bowiem niezwykły talent nie tylko do zajmującego opowiadania o średniowiecznej chwale Polski. Co najmniej równie dobrze wychodzi mu wciąganie czytelników do świata szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów walczącej z Moskwą, czy tragicznych walk polskich bohaterów Września ‘39. Wszystkie te książki łączy jedno: arcyciekawa akcja, bohaterowie, w których nie ma ani grama plastiku, i wielka historia, która opowiedziana jest tak, jak wydarzyła się naprawdę. Również, jeżeli chodzi o małe detale... Jak bowiem zgodnie zauważają w komentarzach tysiące czytelników jego książek, zbroja rycerska czy husarska składa się na kartach powieści naszego laureata z dziesiątek różnych elementów, których nazwy pamięta już chyba tylko on i kilku kustoszy.
Nic dziwnego, skoro książki te pisze człowiek, który żyje historią, a właściwie żyje w historii. A jeżeli ktokolwiek uważa, że to ostatnie stwierdzenie jest nieco przesadzone, to pragnąłbym tylko przypomnieć, że nasz laureat zbudował sobie drewniany dworek rodem z XVII wieku. I zamieszkał w nim.
Szanowni Państwo!
Mam zaszczyt, ale i ogromną przyjemność ogłosić, że tegoroczną Nagrodę Strażnika Pamięci w kategorii „Twórca” otrzymuje Jacek Komuda za wielką wartość jego twórczości literackiej dla budzenia i zachowania polskiej pamięci historycznej.
Zapraszam na scenę pana Jacka Komudę!