Zacznijmy od spraw podstawowych: Po co jestem w polityce? Jestem w polityce po to, by zmienić świat. A by zmienić świat, muszę zmienić sposób myślenia tych paru procent ludzi, którzy myślą.
Na przykład podatek dochodowy. Tego idiotyzmu nie było dopóty, dopóki do władzy nie doszli socjaliści – w USA wprowadzono go w 1913 r. Dziś mamy Tyranię Większości plus Tyranię Status Quo – i praktycznie nikt nie wyobraża sobie życia bez podatku dochodowego! Sądzę, że łatwiej byłoby przeprowadzić kompletny idiotyzm, jakim byłoby stukrotne zmniejszenie podatku dochodowego, niż jego likwidację!
Z tego wynika ważny wniosek: jeśli miałbym stwierdzić, że podatek dochodowy (przychodowy, obrotowy – wszystko jedno) jest czymś dobrym i dzięki temu wprowadzić do Sejmu pięciu posłów więcej – ale za to liczba ludzi wierzących w słuszność podatku dochodowego wzrosłaby z 92 do 96 proc. – to prędzej powinienem sobie rękę uciąć niż to zrobić. Bo umocniłbym ich w fałszywym przekonaniu.
ELEKTORAT PROTESTU
W każdym prawie d…kratycznym państwie jest ok. 15 proc. ludzi słusznie lub niesłusznie niewierzących władzom państwa. 5G (podobnie, jak 4G, 3G, 2G i 1G) nikomu nie szkodziło, ale jeśli minister oświadczy, że 5G nikomu nie szkodzi, to natychmiast rośnie do kilku procent liczba ludzi gotowych się zabić, że od tego cielętom wyrastają dwie głowy. Teoria płaskiej ziemi nie przyciąga nawet 1 proc., ale dobrze uzasadniona teoria, że cała ta „walka z globalnym ociepleniem” to zwykłe wariactwo i przekręt, przyciąga ok. 20 proc., a teoria, że szczepionki na COVID to w najlepszym przypadku gigantyczny szwindel (podobnie jak szczepionki na świńską grypę), a w najgorszym tajemnicza manipulacja, spowodowała, że ok. 40 proc. ludzi zdołało się nie zaszczepić (i jakoś żyją).