Dodajmy, że w rankingach zaufania już-prawie-znowu-premier też ma więcej wskazań negatywnych niż pozytywnych (46 do 40 w CBOS, 45 do 43 w Ibris). A według jeszcze innego sondażu, przeprowadzonego tuż przed wyborami nie pamiętam już przez kogo, prawie 1/3 z tych, którzy deklarowali, że na niego zagłosują, deklarowało też, że zrobią to nie dlatego, żeby byli za nim, tylko że są przeciw Kaczyńskiemu.
Może i dałoby się wskazać w historii przypadki szefów rządów, którzy obejmując urząd budzili równie niewiele entuzjazmu – zwykle jednak działo się to w momentach przesileń, wyczerpania, oczekiwania na nowe wybory i poukładanie na nowo sceny politycznej. Ale żeby tak niepopularnemu politykowi powierzane było kierowanie rządem zaraz po wyborach, żeby po dwóch kadencjach rządów partia, która wprawdzie zużyła się przez ten czas, ale straciła tylko pół miliona wyborców i nadal pozostaje najbardziej popularną w kraju, odsuwana była przez koalicję nie potrafiącą znaleźć bardziej porywającego lidera – to sytuacja bezprecedensowa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.