Minęły dwa lata rządów PiS, który za jeden z najważniejszych kierunków działania uznawał kształtowanie wizerunku Polski za granicą i działanie w sferze kultury, także popularnej. Nie widać jednak na horyzoncie tego, co dawno powinno się było pojawić: filmu (zgodnie z obecną modą – najlepiej serialu) pokazującego któryś z fascynujących wątków naszej historii. I to nie w zwykłej dla polskiej kinematografii biedakonwencji, ale na światowym poziomie. Obejrzawszy drugi (będą kolejne) sezon serialu „The Crown”, wyprodukowanego przez platformę Netflix, poczułem serię ukłuć zazdrości. W całkowicie komercyjnych warunkach powstał jeden z najbardziej rojalistycznych filmów wszech czasów. Brytyjska monarchia nie mogła sobie wyobrazić lepszej reklamy niż „The Crown”. Warto się temu filmowi przyjrzeć bliżej i wyciągnąć wnioski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.