Jak władza nauczycielowi
  • Łukasz ZboralskiAutor:Łukasz Zboralski

Jak władza nauczycielowi

Dodano: 
Nauczycielka. Zdjęcie ilustracyjne
Nauczycielka. Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pexels
Z podwyżkami dla nauczycieli wyszło to samo, co z „zakazem prac domowych”. Okazało się bowiem, że zakazu nie będzie, a podwyżki będą niższe niż te, których spodziewają się pracownicy szkół. W edukacji czeka nas poważna katastrofa.

Gdy patrzy się na posunięcia nowej minister edukacji Barbary Nowackiej, nie sposób nie dojść do przykrego wniosku, że oświata nie ma szczęścia do osób, którym powierza się ten resort. I to od dawna. Na początku lat 90. sytuacja w kraju, który ledwo co wydostał się ze szponów komunizmu, łatwa nie była. Nauczyciele mieli co prawda przynajmniej gwarancję pracy, ale wypłaty nie wystarczały na wiele. Rower kosztował 2,5 mln zł, a nauczycielom płacono między 1,5 do 2,5 mln zł. miesięcznie. „Rzeczpospolita” wyliczała, że w 1993 r. pracownicy oświaty zarabiali 83 proc. średniego wynagrodzenia.

Poniżanie belfrów

To w tym czasie nauczyciele mocno skonfliktowali się z rządem Jana Olszewskiego. Gdy grozili strajkiem, ówczesny minister edukacji Andrzej Stelmachowski… groził im w telewizji laską. Nauczyciele zdecydowali się na strajk, ale niczego nie ugrali. Dostali ochłapy. Zdecydowanie większe podwyżki wywalczyli górnicy i pracownicy zbrojeniówki. Wówczas protesty nauczycieli postrzegano tak samo jak dziś – jako szantaż kosztem dzieci („Czy nauczyciele zamykający szkoły i opuszczający uczniów mogą nauczyć miłości ojczyzny?” – wytykał im ówczesny prymas Józef Glemp). Tak jakby oni akurat nie mogli nigdy domagać się zmiany swojego statusu. Efekty tego podejścia są przerażające.

Artykuł został opublikowany w 6/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także