Premier Armenii Nikol Paszynian przekazał, że jeśli Erywań nie osiągnie kompromisu z Baku w sprawie enklaw granicznych z czasów sowieckich, pod koniec tygodnia może tam wybuchnąć wojna.
– Teraz możemy stąd odejść, chodźmy i powiedzmy Azerbejdżanowi, że nie, nie zamierzamy nic robić. To oznacza, że pod koniec tygodnia rozpocznie się wojna – powiedział Paszynian w opublikowanym przez rząd Armenii nagraniu wideo ze swojego spotkania z mieszkańcami wsi w prowincji Tawusz.
– Wiem, co się stanie, gdy ta wojna się skończy – dodał premier Armenii, wyjaśniając, że cywile będą go pytać po zakończeniu konfliktu zbrojnego, dlaczego świadomy groźby wybuchu działań wojennych nie ostrzegł ich z góry.
Rosja oskarża Zachód
Winą za całą sytuację Rosja obarczyła Zachód. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa stwierdziła, że za "zaostrzenie relacji odpowiadają przedstawiciele krajów Zachodu, którzy od dawna namawiają Paszyniana do zmiany kursu politycznego".
"Do tego doprowadzili sprawę nowi kuratorzy z Unii Europejskiej, NATO i Waszyngtonu. Uwaga: to oświadczenie nie ma żadnego związku z Rosją. Jest to wyłączna kompetencja obecnych władz w Erywaniu i wynik ich konsultacji z ludźmi Zachodu" – dodała w swoim wpisie w mediach społecznościowych.
W ostatnim czasie relacje między Rosją a Armenią, krajami należącymi do jednego sojuszu wojskowego (Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, nazywanym "rosyjskim NATO"), pogorszyły się.
Premier Paszynian w wywiadzie udzielonym włoskiej prasie we wrześniu ubiegłego roku stwierdził, że Armenia popełniła strategiczny błąd, polegając w kwestii bezpieczeństwa kraju wyłącznie na Rosji. Jego zdaniem, Moskwa nie była w stanie wypełnić swoich zobowiązań i jest w trakcie wycofywania się ze swojej roli w regionie.
W reakcji na te słowa Ministerstwo Spraw Zagranicznych FR oświadczyło, że "Armenia nie powinna stać się narzędziem Zachodu do wypierania wpływów Rosji" i że Moskwa "nie zamierza opuszczać regionu".
Czytaj też:
Premier Armenii: Rosja nie dostarczyła broni, za którą zapłaciliśmy