Opinie publicystów popierających Bronisława Komorowskiego odkrywają kilka rzeczy. Pierwszą jest kompletny brak wiedzy o elektoracie prawicy i przypisywanie mu wyimaginowanych cech. Być może własnych, co w psychologii jest nazywane projekcją. Druga kwestia to przypomnienie życiowych dróg najbardziej znanych polityków. Często bardzo krętych. I tu Platforma Obywatelska – jako partia władzy – jest czymś w rodzaju gabinetu osobliwości, w którym dawni działacze PZPR zasiadają obok byłych ZChN-owców, a nawet oskarżanego o poglądy faszystowskie byłego członka NOP.
(…) Oficjalnie każdy w PO znajduje miejsce, ale przy podgryzaniu pod dywanem stare zaszłości mają znaczenie. Danuta Hübner, z racji swojego członkostwa w PZPR, dowiedziała się, jak nazywana jest za plecami. Jacek Rostowski, przy pełnej aprobacie Radka Sikorskiego, nazwał ją „starą komuszką”. A Grzegorz Schetyna jeszcze ostrzej, bo „pie... komunistką”, i miał pretensje do Krzysztofa Liska, że ten jako dawny członek NZS poparł osobę wywodzącą się z PZPR. (…)