W poniedziałek Rada Unii Europejskiej przyjęła Nature Restoration Law (NRL), czyli regulację, która określana jest jako prawo odnowienia zasobów przyrodniczych. W praktyce chodzi przymusowe o zalanie części pól uprawnych.
Minister Gewessler głosowała wbrew stanowisku własnego rządu
Ciekawa sytuacja zaistniała w związku z głosowaniem w Radzie UE w reprezentacji austriackiej. Otóż kanclerz Austrii Karl Nehammer przekazał w Brukseli, że minister środowiska, która w imieniu Austrii zagłosowała na Radzie Unii Europejskiej za "odbudową zasobów przyrodniczych", zrobiła to wbrew woli austriackiego rządu, łamiąc w ten sposób prawo. W związku z tym Austria będzie uznawać to głosowanie za nielegalne.
Austriaccy konserwatyści zapowiedzieli podjęcie kroków prawnych przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i złożenie skargi na niezgodne z prawem głosowanie. Ponadto biuro kanclerza zapowiedziało, że w kraju złożona zostanie odrębna skarga karna przeciwko minister w sprawie nadużycia kompetencji. Przypomnijmy, że w Austrii rząd sprawuje egzotyczna koalicja, w której większość współtworzą konserwatyści oraz Zieloni.
Tzw. Odnowa zasobów naturalnych
Polska głosowała przeciwko. NRL to jeden z filarów Zielonego Ładu. Zgodnie z nowymi zasadami państwa Unii Europejskiej będą zobowiązane do odbudowy naturalnych siedlisk zwierząt. Do 2030 roku UE będzie musiała odbudować co najmniej 30 proc. tego typu terenów, do 2024 – 60 proc., a do 2050 – 90 proc.
"Nature Restoration Law: rozporządzenie nie nakłada żadnych obowiązków na właścicieli prywatnych ani rolników, a na państwa członkowskie tylko obowiązki oparte na podejmowaniu wysiłków w kierunku odbudowy zasobów przyrodniczych. Europa pokazała, że da się walczyć o klimat bez negatywnych konsekwencji dla gospodarki – obniżyliśmy emisję gazów cieplarnianych o 1/3! (1990-2022). W tych samych latach PKB wzrosło o ok. 65 proc.! Zielone technologie, to dziś 4 proc. światowego wzrostu PKB. To jest klucz, który rozmontowuje całą tę antyeuropejską narrację. Dbanie o środowisko nam się po prostu opłaca" – przekonuje wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała.
Fatalna regulacja dla polskich rolników
Unijne przepisy mają jednak swoją ciemną stronę. W wyniku ich zastosowania część użytkowanych przez polskich rolników pól zostanie zalana. Oznacza to ograniczanie powierzchni do produkcji żywności. Jak poinformował rok temu "Nasz Dziennik" chodzi o blisko 400 tys. użytkowanych rolniczo hektarów. Według wstępnych szacunków realizacja unijnego planu wiązałaby się z zatopieniem gruntów o powierzchni równej areałowi 35 tys. gospodarstw rolnych.
Jednym z bardzo istotnych, z punktu widzenia Polski, punktów przedstawionego projektu stanowi, że państwa członkowskie muszą wdrożyć środki ochronne torfowisk będących w użytkowaniu rolniczym – do 2030 r. obejmujące co najmniej 30 proc. areału takich torfowisk z czego na ¼ odtwarzające właściwe uwodnienie; do 2040 r. – 50 proc., z czego ½ z odtworzonym uwodnieniem; do 2050 r. – 70 proc.
Czytaj też:
Zalewska: Jest po wyborach, więc Zielony Ład przyspieszaCzytaj też:
Foryś: Eurokraci podkładają pod Europę bombę gospodarczą z opóźnionym zapłonem