Między Ministerstwem Edukacji Narodowej a Episkopatem trwa spór o nauczanie religii w szkołach. Barbara Nowacka chce ograniczenia katechezy do jednej godziny tygodniowo. Biskupi wskazują, że są otwarci na dialog w tej sprawie, jednak ze strony resortu nie ma woli do dyskusji.
O stanowisko w tej sprawie zapytano modelkę i prezenterkę Paulinę Krupińską, żonę muzyka Sebastiana Karpiela-Bułecki, z którym mają dwoje dzieci. Córka Antonia ma 9 lat, a syn Jędrzej 7. – W naszym domu sytuacja jest bardzo prosta i oczywista w związku z tym, że jesteśmy osobami wierzącymi, nasze dzieci w ogóle chodzą do szkoły katolickiej, więc problem jest rozwiązany. Nie ma tam wyboru, czy to jest religia czy etyka, bo jest to szkoła katolicka, więc w naszym przypadku nie ma w ogóle takich tematów do dyskusji – wyjaśniła gwiazda w rozmowie z reporterką portalu Jastrząb Post.
Czy takie podejście wywołuje ostracyzm środowiska? Modelka wyznała, że nic takiego nie ma miejsca, ponieważ znajomi również są katolikami. Podkreśliła jednak, że każdy ma prawo do wiary lub jej braku. – Mamy takich znajomych, którzy są osobami wierzącymi. Wydaje mi się, że to też jest bardzo indywidualna i intymna kwestia i nie wiem, jak ktoś może krytykować, że ktoś w coś wierzy. My nie komentujemy osób, które nie wierzą i to jest ich absolutnie wybór, każdy ma do tego prawo. My wierzymy i z wiarą jest nam zdecydowanie prościej w życiu – podkreśliła.
Racewicz chce rozdziału Kościoła od państwa
Odmienną postawę prezentuje Joanna Racewicz. Jej syn zdecydował, że nie będzie chodził na lekcje religii. Prezenterka opowiedziała o tym mediom. Przy okazji, Racewicz opowiedziała również o swoim stosunku do pomysłu wyprowadzenia religii ze szkół, co częściowo ma zostać zrealizowane od przyszłego roku szkolnego (liczba lekcji religii ma zostać zmniejszona z dwóch do jednej tygodniowo).
– Ja jestem całym sercem za tym, żeby oddzielić Kościół od państwa i to jest ten porządek, który jest najwłaściwszy. Gdyby to było religioznawstwo, gdyby to była wiedza o religiach, gdyby tam były elementy buddyzmu, islamu prawosławia, itd., to wtedy miałoby to sens – stwierdziła w rozmowie z "Super Expressem".
Joanna Racewicz dodała przy tym, że gdy lekcja polega na "odpytywaniu z pacierza", to według niej nie ma to żadnego większego sensu. Między innymi właśnie z tego powodu jej syn nie chodzi na lekcje religii. – Przez chwilę mój syn też był na takich lekcjach, jeszcze w szkole podstawowej i to jest dla mnie obraźliwe dla samego aktu wiary – podsumowała dziennikarka.
Czytaj też:
Słowacja: Posłowie chcą zakazu promocji ideologii gender w szkołachCzytaj też:
Nowacka o córce Hołowni: Niedopuszczalne piętnowanie dziecka