Między Ministerstwem Edukacji Narodowej a Episkopatem trwa spór o nauczanie religii w szkołach. Barbara Nowacka chce ograniczenia katechezy do jednej godziny tygodniowo. Biskupi wskazują, że są otwarci na dialog w tej sprawie, jednak ze strony resortu nie ma woli do dyskusji. Tymczasem Nowacka to właśnie duchownych oskarża o brak woli do rozmowy.
– Jest oczekiwanie społeczne uporządkowania relacji państwo-kościół. Zrobiłam wszystko, żeby to były przyjazne relacje, ale w momencie, kiedy słyszę półprawdy, nieprawdy i manipulacje, to bardzo mi przykro, ale też będę opowiadała, jaka jest rzeczywistość. Nie może być tak, ze biskupi będą rządzili MEN. Porozumienie jest możliwe, jeżeli ktoś proponuje jakieś rozwiązanie – powiedziała na antenie TVN24.
Minister odpierała również zarzuty, że w kwestii zmian w nauczaniu religii nie odbyły się żadne rozmowy. Jak powiedziała, były trzy takie spotkania ze związkami wyznaniowymi, w tym jedno z przedstawicielem Episkopatu.
– Nie jest prawdą, że nie było rozmów, nie jest prawdą, że nie usiedliśmy do stołu, nie jest prawdą, że nie zostali wysłuchani. Ja bym chciała, żeby księża znali wszystkie przykazania, w tym to ósme – nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Pozostałych też dobrze, żeby przestrzegali – stwierdziła.
Decyzja Trybunału
Przypomnijmy, że biskupi skierowali petycję do Sądu Najwyższego w sprawie rozporządzenia MEN o łączeniu lekcji religii. Trybunał Konstytucyjny przychylił się do wniosku pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i wydał w czwartek postanowienie zabezpieczające, zawieszając stosowanie rozporządzenia w sprawie warunków organizowania katechezy.
Prezes SN Małgorzata Manowska uważa, że doszło do złamania ustawy zasadniczej, bo nie osiągnięto porozumienia ze związkami wyznaniowymi. Za wątpliwą uważa też możliwość realizacji podstawy programowej w tych warunkach.
Czytaj też:
Ks. Węgrzyniak: Kościół przetrwałby bez dwóch godzin religiiCzytaj też:
"Jest mi przykro". Nowacka reaguje na wydarzenia w Mielcu