Co się dzieje z Instytutem Sikorskiego w Londynie?

Co się dzieje z Instytutem Sikorskiego w Londynie?

Dodano: 
Londyn
Londyn Źródło: Unsplash
Czy unikalne zbiory w Instytucie i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie są bezpieczne? – pyta "Najwyższy Czas". Pojawiły się bowiem wątpliwości wokół funkcjonowania placówki.

Polski Instytut i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie to instytucja kulturalna działająca w Wielkiej Brytanii, założona 2 maja 1945 roku jako Instytut Historyczny im. gen. Sikorskiego (IHGS). Jej misją jest gromadzenie, opracowywanie oraz udostępnianie dokumentów rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie oraz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Dzięki działalności placówki, uchroniono wiele cennych zbiorów przed konfiskatą ze strony władz komunistycznych w Polsce. Archiwum IHGS zajmuje obecnie ok. 700 metrów półek, a zbiór fotografii obejmuje ponad 200 tys. pozycji. W 1988 roku do instytucji włączono również Studium Polski Podziemnej, które zachowało autonomię jako odrębny oddział o charakterze naukowo-archiwalnym. To wskazuje, z jak cennymi zbiorami mamy do czynienia.

"Najwyższy Czas" pochylił się nad funkcjonowaniem placówki po budzących niepokój relacjach. Konserwatywno-liberalny dwutygodnik przekonuje, że nic nie stoi już na przeszkodzie, aby zbiory trafiły do Polski. Powód? Mamy już suwerenne państwo. "Bardzo interesujące kolekcje, w tym dokumenty, fotografie i eksponaty, powinny wspierać badania nad historią Polski w XX wieku oraz promować nasze najlepsze tradycje wśród międzynarodowej opinii publicznej. Nie jest to jednak możliwe ze wzgląd na sposób funkcjonowania polonijnej placówki (...) Otóż obecnie dostęp do archiwów wymaga uiszczenia opłat, a możliwość zwiedzania muzeum jest bardzo ograniczona czasowo. Niepokój budzi również to, że dokumenty i eksponaty są przechowywane w budynkach, które nie spełniają wymagań technicznych w zakresie ochrony przeciwpożarowej czy zabezpieczeń przed kradzieżą. Patrząc na sposób katalogowania, ochrony i udostępniania tych zbiorów, można mieć poważne wątpliwości co do ich przyszłych losów. To jednak nie wszystko, a właściwie najmniej bulwersująca część tej opowieści" – twierdzi pismo.

Dwutygodnik przywołuje też relację osoby związanej z Instytutem i Muzeum, zgodnie z którą, część zbiorów została po prostu sprzedana. "Od dłuższego czasu trwa wyprzedaż zbiorów Instytutu, które trafiają na aukcje lub do prywatnych kolekcjonerów. Jeden z nich kupił różne eksponaty i zrobił z nich w domu prywatne muzeum (...) Wygląda to tak, jakby kierownictwo nie było zainteresowane prowadzeniem Instytutu. Boję się tego, na co się zanosi, i nie mam zaufania do obecnej władzy w Polsce. Jak tak dalej pójdzie, to zbiory zostaną przeniesione do polskich państwowych muzeów, a w części posprzedawane, podobnie zresztą jak budynki. Mówimy tu o majątku wartym kilkadziesiąt milionów funtów" – opisuje to informator "NCz".

Poseł Konfederacji interweniuje

W sprawę zaangażował się poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek, który pod koniec października skierował interpelację poselską do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W swoich pismach parlamentarzysta zapytał m.in. o to, czy rząd posiada formalne lub nieformalne narzędzia do kontroli działalności Instytutu, aktualną inwentaryzację przechowywanych zbiorów oraz audyt poziomu zabezpieczenia i ochrony eksponatów. Ponadto polityk wyraził obawy, co do sytuacji finansowej placówki oraz pogłosek wskazujących na to, że następuje sprzedaż jej aktywów. Grzegorz Płaczek zwrócił też uwagę na fakt, że niemal wszystkie archiwa II Rzeczypospolitej z okresu II wojny światowej należą do fundacji na prawie angielskim, co sprawia, że de facto nie są one w posiadaniu narodu polskiego.

"Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie ma formalnych narzędzi kontroli nad IPMS, który jest podmiotem brytyjskim i działa na podstawie prawa brytyjskiego. (...) Resort kultury nie dysponuje całościową inwentaryzacją zbiorów IPMS. Instytut, jako niezależny od MKiDN podmiot prawa brytyjskiego, nie ma obowiązku przekazywania danych o zgromadzonych zbiorach. (...) Ministerstwo nie dysponuje aktualnym audytem poziomu zabezpieczenia i ochrony przechowywanych w IPMS zbiorów. Nie dysponując narzędziami kontroli, nie może też zobowiązać Instytutu do jego przeprowadzenia. (...) Zaznaczyć należy, że ministerstwo nie ma wpływu na kolejność i zakres realizowanych zadań, a odpowiedzialność za zabezpieczenie zbiorów ponosi ich gestor. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest świadome ograniczeń dostępu do archiwów i Muzeum, który odbywa się na podstawie wewnętrznego regulaminu przyjętego przez IPMS. Zasady te wynikają w szczególności z zasobów kadrowych, lokalowych i technicznych Instytutu” – stwierdziła w przesłanym piśmie wiceminister kultury Marta Cienkowska, podkreślając przy tym, że MKiDN współpracuje z Instytutem m.in. w zakresie programów dofinansowania.

Drugie dno?

Jedno z pytań sformułowanych przez posła Konfederacji Grzegorza Płaczka dotyczyło zdarzeń, do których miało dojść w środowisku polonijnym w Londynie. Chodzi o obecną prezes Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie oraz jej męża, którym zarzuca się nielegalne przywłaszczenie majątku i sztandaru należących do „Związku Polskich Lotników UK”. O sprawie informował m.in. emigracyjny „Głos” (49/2023) w artykule „Wrogie przejęcia na emigracji”.

"Odchodząc z Komitetu Pamięci w 2019 r., Bildziuk zatrzymał oficjalny sztandar Stowarzyszenia Lotników Polskich, który Komitet przejął po Fundacji SLP (Stowarzyszenie Lotników Polskich – red.). Sztandar służy mu do uwiarygadnia twierdzenia, że jest kontynuatorem Stowarzyszenia. Powiernicy Komitetu tolerowali, że jako jego członek sprawował nad nim pieczę i przynosił na uroczystości. Nigdy jednak nie upoważnili do wykorzystywania sztandaru na prywatnych imprezach ani tym bardziej nie przekazali praw własności. Pisemne żądania zwrotu, w tym jedno wysłane przez adwokata, nie dały wyniku. Intencją Komitetu jest umieszczenie sztandaru w izbie pamięci polskich lotników w RAF Northolt zgodnie z wolą powierników Fundacji. (...) 21 października (2023 roku – dop. red.) na walnym zgromadzeniu członków Polskiego Instytutu i Muzeum gen. Sikorskiego (PISM), które prowadził Bildziuk, jego żonę Danutę nominowano na prezesa placówki. Danuta Bildziuk będzie więc równocześnie sekretarzem ZLPwWB (Związek Lotników Polskich w Wielkiej Brytanii – red.), któremu prezesuje mąż i prezesem PISM, którego mąż jest członkiem” – czytamy w artykule "Głosu", który przytoczył "Najwyższy Czas".

Co ciekawe, do poruszonej kwestii ustosunkował się przedstawiciel MSZ. "Pan Jacek Orchel, współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Rodziny Lotników Polskich w Londynie (The Polish Airmen’s Family Foundation) informował MSZ o niepokojących zdarzeniach w środowisku polonijnym w Wielkiej Brytanii związanych z osobą p. Artura Bildziuka, założyciela organizacji Związek Lotników Polskich w Wielkiej Brytanii, w tym o przywłaszczeniu przez p. A. Bildziuka Sztandaru Stowarzyszenia Lotników Polskich i pamiątkowych odznak polskich dywizjonów oraz braku transparencji rozliczeń finansowych w założonej przez niego organizacji. J. Orchel przekazał notatki i artykuły prasowe dotyczące tego tematu (w tym krótki wycinek z artykułu wymienionego w interpelacji)” – oświadczył wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski.

Jacek Orchel, o którym wspomniano, w korespondencji z "Najwyższym Czasem!" opisał ponadto incydent z 29 czerwca 2022 roku, kiedy to na przyjęciu w Ambasadzie RP w Londynie został słownie i fizycznie zaatakowany przez Artura Bildziuka na oczach kilkudziesięciu osób, co wywołało spory skandal w środowisku polonijnym. "Szybka interwencja polskiego dyplomaty zapobiegła dalszej eskalacji konfliktu, jednak sprawa nie została później podjęta, i to pomimo oficjalnego pisma ze strony pokrzywdzonego" – czytamy.

Prywatyzacja?

"Najwyższy Czas" alarmuje, że według jego informatorów, niewykluczona jest prywatyzacja zasobów Instytutu i Muzeum. "Według naszych londyńskich informatorów tajemnicą poliszynela jest przygotowywanie się obecnych władz Instytutu Sikorskiego do prywatyzacji majątku. Gdy sprawdzimy w oficjalnym angielskim rejestrze, kto zasiada we władzach PISM, to dostrzeżemy, że w ostatnich dwóch latach zmienił się niemal cały Zarząd, a nowe osoby powiązane są rodzinnie lub zawodowo z byłym wicepremierem RP Janem Vincentem Rostowskim. Sama Prezes Instytutu Danuta Bildziuk była wraz z mężem już wcześniej oskarżana o przywłaszczenie własności innej instytucji emigracyjnej, co opisano powyżej. Warto dodać, że majątek Instytutu szacowany jest na 85 milionów funtów, czyli niemal pół miliarda złotych (sic!). Czy naprawdę państwo polskie ma związane ręce i może się jedynie biernie przyglądać?" – pyta dwutygodnik.

Gazeta relacjonuje, że Instytut Sikorskiego w Londynie otrzymał drogą mailową szereg pytań z prośbą o ustosunkowanie się do różnych spraw opisanych w artykule, "jednak nadesłana odpowiedź – co ciekawe, napisana po angielsku! – składa się w dużej mierze z formalizmów i gotowych formułek, z których niewiele wynika". "Warto jedynie podkreślić, że placówka – jak sama przyznała – wszelkie raporty i dokumenty przekazuje brytyjskiej agencji rządowej The Charity Commission. Nie padło jednak ani słowo o polskich władzach" – czytamy.

Źródło: Najwyższy Czas
Czytaj także